Tegoroczna zima niewiele ma wspólnego z pogodą, do której byliśmy przez lata przyzwyczajeni. Aura przypomina raczej tę wiosenną. Dodatnie temperatury sprawiają, że alwernijska serpentyna nie przeraża kierowców, którzy nie korzystają z objazdu. Większość zmotoryzowanych mieszkańców powiatu łamie przepisy i przejeżdża przez zamkniętą drogę. Tak i dziś zrobił radny powiatowy Zbigniew Klatka, który przyznał, że uważa zakaz za bezzasadny w obecnej sytuacji pogodowej.
- Droga jest w dobrym stanie - tłumaczy Klatka. - Objazdy wynoszą co najmniej 5 kilometrów, średnio przejeżdża tamtędy 500 samochodów dziennie. Paliwo, które musimy zatankować odpowiednio więcej, może kosztować kierowców nawet 30 tysięcy złotych miesięcznie - argumentuje radny z Alwerni.
Takie argumenty nie przekonują jednak Grzegorza Żuradzkiego, dyrektora PZD. Uważa on, że otwarcie drogi byłoby dużą nieodpowiedzialnością. Dyrektor tłumaczy, że nie należy dawać się zwieść chwilowej pogodzie.
- A jeśli za dwa dni spadnie śnieg, to mamy znów zamykać - pyta Żuradzki. Staramy się dopasować do pogody. Zwykle zamykaliśmy tę ulicę od listopada, a w tym roku zamknęliśmy dopiero w grudniu, ponieważ pogoda była dobra - dodaje. Dyrektor PZD podkreśla, że droga jest bardzo niebezpieczna i nie należy bagatelizować zakazu, gdyż doszło tam już do wielu wypadków. - Te dodatnie temperatury spowodowały spore zamieszanie, ale nie jest to powód by od razu otwierać drogę. Prognozy pokazują, że możemy się spodziewać śniegu już wkrótce - wyjaśnia Żuradzki.
Większości mieszkańców jednak te argumenty nie przekonują i bez obaw korzystają z zamkniętej drogi. Czy zatem postawienie jedynie znaku zakazu jest skutecznym rozwiązaniem i pozwoli uniknąć wypadków? A może rację mają ci, którzy zamykanie drogi na okres zimowy uważają za zbędny w tej sytuacji?
Radny Klatka (w środku) jest za tym, by drogę otworzyć.