W powiecie chrzanowskim nie brakuje młodych ludzi, którzy chcą pomagać innym. Robią to zupełnie charytatywnie, bezinteresownie, a co najważniejsze - sprawia im to satysfakcję. Młodzi pasjonaci - tak w skrócie można nazwać Zastęp Ratowników Medycznych OSP w Libiążu. Na czele młodych ratowników stoi Dominik Gałuszka, który przyznaje, że początki były trudne.

Dobry zwyczaj - nie pożyczaj
Przygodę z ratownictwem rozpoczęli w 2009 roku, jako Libiąska Grupa Ratownicza. Zwykle zajmowali się zabezpieczeniem medycznym za meczach GKS Janina. Pierwsze, bardziej wymagające, zadanie czekało ich podczas UEFA Regions Cup. Wtedy zrozumieli, ile prawdy jest w powiedzeniu "dobry zwyczaj - nie pożyczaj". - Nie mieliśmy swojego sprzętu (poza bandażami itp.) i udało się nam pożyczyć deskę do przenoszenia osób od zaprzyjaźnionego ratownika - opowiada Dominik. - Okazało się że deska jest zespawana i podczas znoszenia 100-kilogramowego zawodnika Rosji coś strzeliło. Deska, pod naporem potężnego ciała zawodnika, odmówiła współpracy. Udało się jednak akcję przeprowadzić sprawnie, choć była to niezła nauczka, by uważniej przyglądać się sprzętowi, który pożyczamy - dodaje chłopak. W ubiegłym roku młodzi ratownicy o wsparcie poprosili libiąskich druhów z OSP. - Przyjęliśmy ich serdecznie - mówi Marek Cygan, wiceprezes libiąskiej jednostki. - Młodzież jest zawsze u nas mile widziana. Oni chcą pomagać i my również. Mamy wspólne cele, więc czemu mielibyśmy sobie nawzajem nie pomóc - dodaje Cygan. Odtąd ratownicy działają, jako Zastęp Ratownictwa Medycznego OSP Libiąż.

Chrzest bojowy z krzyżem na plecach
Przez zaledwie kilka lat działalności libiąscy ratownicy uczestniczyli w wielu akcjach. Zabezpieczanie imprez takich jak Dni Libiąża czy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, to tylko niektóre z wyzwań, jakie stawiają sobie młodzi adepci ratownictwa. Jak wspominają najciekawszym doświadczeniem, swoistym chrztem bojowym, była „Ekstremalna Droga Krzyżowa”. – Zobaczyłem przed świętami wielkanocnymi w telewizji reklamę takiej drogi krzyżowej, organizowanej przez księdza Jacka Stryczka, w której ludzie pokonują trasę z Krakowa do Kalwarii niosąc krzyż. Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby wziąć udział w tym wydarzeniu, zabezpieczając trasę – mówi Dominik. Jak zaplanowali, tak zrobili. Okazało się, że taka droga krzyżowa to nie lada wyzwanie. Nie tylko dla uczestników. – Marzec, noc, zimno, ciemno, a ci ludzie idą dzielnie przez las. Dobrze, że mieli światełka na głowie, bo baliśmy się, że kogoś możemy zgubić. Ale udało się – cieszą się ratownicy. Libiążnie byli też organizatorami akcji zbiórki krwi, która odbyła się w lutym. – Krew oddało wówczas 20 osób, całkiem nieźle jak na pierwszy raz – cieszy się Marek Cygan.

Pomaganie za jeden uśmiech
Obecnie w ZRM OSP Libiąż działa aktywnie czterech ratowników. Marcelina Poznańska, Marcelina Widor, Dominik Gałuszka i Piotr Szuster. Wszyscy mówią jednym głosem - pomaganie musi być bezinteresowne. Inaczej nie ma sensu. – Nie mamy z tego nic. Jedyna radość to uśmiech osoby, której udało nam się pomóc – przyznaje Dominik. Dodaje też, że na początku było ich więcej, ale czas zweryfikował zamiary wielu osób, które liczyły na jakieś profity z tytułu bycia ratownikiem. A może nim być każdy. Wystarczy tylko chcieć. – Nie trzeba mieć żadnych szkoleń, wystarczy się do nas zgłosić, my wszystko zorganizujemy – mówią. Każdy z nich ma za sobą podstawowy kurs ratowniczy. Dominik Gałuszka, który jest również strażakiem libiąskiej jednostki OSP, skończył dodatkowo kwalifikowany kurs pierwszej pomocy. Przyznaje, że wymaga on dużego nakładu pracy czasu i finansów, ale przy odrobinie chęci i kreatywności można go zrobić z pomocą funduszy unijnych.

Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy
Choć osób, które chcą pomagać nie brakuje, wciąż brakuje czegoś innego. Sprzętu, a ściślej pieniędzy na niego. Ratownicy przyznają, że bardzo przydałby się defibrylator, ale niestety nie ma na niego pieniędzy. Koszt takiego urządzenia oscyluje w granicach 6 tysięcy złotych. - Gmina zamierza, co prawda, kupić takie urządzenie dla Miejskiego Centrum Medycznego, ale to nie rozwiązuje problemu, bo chcielibyśmy mieć swój – mówi Piotr Szuster. – Zawsze przecież w kwestii udzielanie pierwszej pomocy liczy się czas – dodaje Piotrek. Już niebawem wyposażenie ratownicze libiąskiej jednostki powiększy się o zestaw R1. – MSZiA przydzieliło nam środki na taki zestaw – mówi Jan Wojtal, prezes OSP Libiąż. Sprzęt wart 18 tysięcy złotych z pewnością przyda się libiąskim ratownikom. Gdy więc są chęci, są ludzie, jest sprzęt – czego więcej potrzeba? – Jeszcze kilka osób by się przydało, więc jeśli ktoś chce pomagać to zapraszamy – podsumowuje Dominik.

 


Od lewej: Piotr Szuster, Marcelina Poznańska i Dominik Gałuszka