Okazuje się, że oszuści, okradający swe ofiary za pomocą metody "na wnuczka", nie śpią. Nadal naciągają starsze osoby na spore sumy pieniędzy. Przekonała się o tym niedawno pewna mieszkanka Chrzanowa, od której "siostrzenica" wyłudziła 2 tysiące złotych. 

Trzy dni temu o godzinie 9 rano w mieszkaniu chrzanowianki zadzwonił telefon. Kobieta w słuchawce usłyszała głos osoby, która przedstawiła się jako jej siostrzenica. - Rzekoma siostrzenica poinformowała tę panią, że potrzebne jej pieniądze, gdyż chce kupić obligacje - informuje asp. szt. Robert Matyasik, rzecznik prasowy KPP w Chrzanowie. Kobieta zgodziła się, ponieważ "siostrzenica" miała następnego dnia pieniądze zwrócić. Jak nietrudno się domyślić pieniądze nie wróciły do właścicielki i zaniepokojona postanowiła zadzwonić do krewnej i zapytać, kiedy odda pożyczoną sumę. Ta, była bardzo zaskoczona i zaprzeczyła jakoby pożyczała jakiekolwiek pieniądze od ciotki. Oszukana kobieta zgłosiła sprawę na policję.

W ostatnim czasie podobnych przypadków zdarza się mniej niż wcześniej. Jak tłumaczy, Robert Matyasik, głównie dzięki nagłośnieniu sprawy przez media. - Ludzie coraz lepiej bronią się przed podobnymi przypadkami, ale oszuści wymyślają coraz to sprytniejsze sposoby na to, jak wyłudzić od ludzi pieniądze - mówi Matyasik. Nie szczęście nie zawsze im się to udaje. Oszustom nie rak kreatywności. Podszywają się nie tylko pod członków rodziny, ale i pod urzędników, pracowników spółdzielni mieszkaniowej czy nawet hydraulików. 

- W wielu przypadkach udaje się dotrzeć do takich osób i postawić im zarzuty - wyjaśnia rzecznik policji. Dodaje też, że ogromną role odgrywa tutaj Wojewódzka Komenda Policji w Krakowie, która zbiera dowody i przejmuje sprawę. Dzięki temu oszustowi nie raz można postawić nawet kilkanaście zarzutów.