Służbowy samochód to dla wielu pracowników prawdziwy luksus, o którym mogą tylko pomarzyć. Okazuje się jednak, że dla chrzanowskich i olkuskich urzędników to dziś norma.

Niemal każdy magistrat ma własny samochód z pełnoetatowym kierowcą. Niektóre pojazdy to prawdziwe limuzyny, jak na przykład czarna Skoda Superb, którą jeżdżą pracownicy chrzanowskiego starostwa. Roczne utrzymanie trzyletniego wozu kosztuje około 24 tysiące złotych. Pieniądze idą głównie na paliwo, ale także na drobne naprawy, myjnię, ubezpieczenie i przejazdy autostradą.

– Samochodem służbowym jeżdżę rzadko, głównie W drodze na ważne konwenty czy spotkania z wojewodą – podkreśla Janusz Szczęśniak, chrzanowski starosta. Dodaje, że pojazd służy także innym urzędnikom. – Opłacenie delegacji wyszłoby drożej – przekonuje.


Chrzanowski starosta, Janusz Szczęśniak, ma do dyspozycji trzyletnią Skodę Superb i pełnoetatowego kierowcę.

 

Czy posiadanie i utrzymywanie samochodów służbowych w lokalnych magistratach jest rzeczywiście niezbędne? ,,Gazeta Krakowska" zastanawia się, czy nie taniej kalkulowałoby się wypłacanie ewentualnych ryczałtów lub delegacji tym urzędnikom, którzy rzeczywiście sporo podróżują w sprawach służbowych.

Zważywszy, że oprócz bieżącego utrzymania auta (paliwo, myjnie, drobne naprawy, zakup części, przejazdy autostradą, ubezpieczenie), lwią część wydatków pochłaniają pensję dla służbowych kierowców.

Rekordową liczbę służbowych samochodów ma chrzanowski Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Inspektorzy dysponują aż czterema wozami – dwoma renaultami kangoo (rocznik 2000 i 2003), Renaultem Megane (2001) i Renaultem Master (2001). Ich utrzymanie kosztuje rocznie aż 100 855 złotych!

Znacznie mniej, bo 36 tysięcy złotych (od stycznia do września tego roku) na służbowe limuzyny wydała gmina Trzebinia. Ma do utrzymania dwa samochody–Mercedesa vito z 2003 roku oraz dwa lata młodszą Skodę Superb.

Znacznie częściej trzebińscy urzędnicy wsiadają w komfortową Skodę. Od początku roku wydali na nią ponad 21 tys. zł. Niespełna 13 tys. zł natomiast na starszego Mercedesa.

– Wozami jeżdżą nie tylko burmistrz, ale i inni urzędnicy – wyjaśnia Robert Siwek, rzecznik trzebińskiego magistratu. – Także osoby z komisji problemowych rady miasta oraz – za zgodą burmistrza– organizacje pozarządowe, zespoły muzyczne i szkoły wyjeżdżające na uroczystości i spotkania.

Wcale nie gorszymi samochodami jeżdżą urzędnicy z Chrzanowa i Libiąża. Ci pierwsi mają do dyspozycji Volkswagena Carawelę z 2005 roku i dyspozycyjnego kierowcę. Libiąż natomiast ma na zawołanie reprezentacyjną Skoda Octavię kombi z 2003 roku.

Za luksus posiadania służbowego wozu z „szoferem" gmina Libiąż płaci około 14,4 rys. zł rocznie. Do tego dochodzi wypłata dla kierowcy.

– Samochód wyjeżdża kilka razy dziennie. Bez niego byłoby ciężko – tłumaczy Marta Jekiełek, kierownik wydziału organizacyjno-administracyjnego w libiąskim magistracie. Dodaje, że wóz codziennie wyjeżdża do banku. Przewozi także do laboratorium krew do badań z ośrodka zdrowia w Żarkach i Gromcu. – Nie mówiąc o wizjach w terenie czy objazdach dróg – wylicza.

Burmistrz Alwerni, Jan Rychlik, udowadnia, że sprawy służbowe można załatwić własnym samochodem. Od lat jeździ wysłużonym Fiatem Seicento. Miesięcznie pobiera za niego ryczałt w wysokości 170 zł netto.


Dla porównania, Jan Rychlik, burmistrz Alwerni, jeździ prywatnym Seicento. Jego ryczałt to 170 złotych.

 

– Czasem mi wstyd, że jako burmistrz nie mam lepszego wozu, ale nie chcę narażać małej, wiejskiej gminy na dodatkowe koszty – tłumaczy burmistrz.

Ewa Potocka, dyrektorka chrzanowskiego szpitala, także dojeżdża do pracy prywatnym wozem.

– Gdy trzeba przewieźć do Narodowego Funduszu Zdrowia jakiś sprzęt, robi to nasz kierowca z pogotowia – tłumaczy. Sama nie pobiera też ryczałtu. – Szkoda trwonić na to pieniądze – dodaje.

W powiecie olkuskim ,,wypasu" nie ma. Najbardziej reprezentacyjnym wozem jeździ starosta Leszek Konarski. To czarna Skoda Superb. Gdy kierowca podwozi starostę na różne uroczystości ten zajeżdża z szykiem.

Samochodu nie da się nie zauważyć. – Ma ponad dwieście tysięcy przejechanych kilometrów na liczniku i sześć lat. Ale faktycznie nadal wygląda reprezentacyjnie – mówi Jerzy Nagawiecki ze  starostwa powiatowego w Olkuszu. – Samochód służbowy jest w starostwie bardzo potrzebny. Jeździ nim nie tylko starosta, ale i inne osoby w sprawach służbowych – dodaje urzędnik.

Starostwo ma też Renault Kangoo do wożenia poczty, dokumentów i zakupów. W Olkuszu mówi się, że z równym szykiem co starosta jeździ tylko wójt Bolesławia, Ryszard Januszek.

– Samochód jest, ale już chyba wysłużony – śmieje się wójt Bolesławia. –Ma jedenaście lat i ponad trzysta tysięcy przejechanych kilometrów – tłumaczy wójt Januszek.
 
Opel Vectra wozi nie tylko wójta, ale i innych urzędników. Samochody ma też Urząd Miasta Bukowna – Renault Megane, Gmina Klucze – Citroen Berlingo i Olkusz – Mercedesa Vito i Toyotę Hiace. Wszystkie auta wożą szefów, urzędników i zaopatrzenie.

Samochodów służbowych nie dorobiły się Wolbrom i Trzyciąż. – Przywykliśmy, że wszędzie  jeździmy swoimi samochodami mówi Roman Żelazny, wójt Trzyciąża. Przyznając, że wtedy przynajmniej nie ma pokusy, by na służbowym wyjeździe napić się wyskokowych trunków.

Żaden z urzędów na razie oficjalnie nie planuje zakupić kolejnych służbowych wozów, choć w kuluarach słyszy się, ze kilku burmistrzom i wójtom marzy się nowy wóz.

Niedługo jednak wybory a takich decyzji nie podejmuje się zazwyczaj w tym gorącym okresie, aby nie narazić się wyborcom. „Gazeta Krakowska" będzie trzymała rękę na pulsie, by i po wyborach urzędnicy nie zaszaleli przy zakupach.

 

Źródło:

tekst i fot.: Magdalena Balicka