Nie straszna jej pobudka o czwartej nad ranem. Nie groźne najwyższe płomienie. Gdy chodzi o ratowanie ludzi, 52-letnia Barbara Dębiec jest zawsze gotowa do akcji. Właśnie zdaje egzamin, dzięki któremu zdobędzie pełne uprawnienia strażaka. Już teraz jednak, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w pod trzebińskiej Sierszy jest największym idolem dla swojego trzy letniego wnuczka.
- Pewnie ktoś puknie się w czoło, że na starość zachciało mi się biegać z wężem strażackim - puszcza oko pani Barbara. - Ja po prostu kocham tę robotę i póki starczy mi zdrowia oraz sił, chcę jeszcze zrobić coś dobrego dla innych - dodaje.
Miała już dość przyglądania się zza biurka kolegom z jednostki, gdy pędzili na alarm z pomocą. Zrzuciła więc elegancki uniform pani prezes i zmieniła go na strój bojowy.
- W konkursach strażackich radzę sobie całkiem nieźle - wyznaje z uśmiechem. Kondycja fizyczna nie daje jej powodów do wstydu. Sztafetę pokonuję w kilkadziesiąt sekund. - Nie mogę się już doczekać, kiedy wyjadę do prawdziwego pożaru. Dam z siebie wszystko. Mam nadzieje, że nie zawiodę chłopaków z zespołu - podkreśla pani Basia.
Do egzaminu w Państwowej Straży Pożarnej przystąpi już pod koniec roku. Swoją determinacją zaraziła także inne kobiety. Za jej przykładem do ochotników z Sierszy dołączyło już siedemnaście dam z okolicy, w tym sześć nastolatek.


Barbara Dębiec od dziesięciu lat działa w Sierszy, jako prezes ochotników. Wkrótce po raz pierwszy wyjedzie do pożaru.

- To wspaniałe, że panie włączyły się w naszą pracę społeczną. Razem udowadniamy, że nie jesteśmy gorsze od facetów - podkreśla. Nie o rywalizację z panami chodzi, ale o zapewnienie mieszkańcom bezpieczeństwa - dodaje pośpiesznie. Jej słowa potwierdził Jerzy Czajczyk, dowódca sierszańskiej jednostki. - Nasze damy świetnie dopełniają nasz zespół. Mają nie tylko lepszą intuicję, ich największą zaletą jest opanowanie. Zachowują spokój w najbardziej dramatycznych chwilach - chwali swe koleżanki pan Jerzy. Nie ukrywam, że ochotniczki z jednostki nie tylko bardzo mu imponują, ale i się podobają.
- Świetnie wyglądają w spódnicach - mówi z uśmiechem dowódca. Barbara Dębiec namawia kobiety, by zapisały się do jej drużyny - wystarczą dobre chęci - podkreśla.
Sama zaczynała przed dziesięcioma laty, jako dyrektorka przedszkola w Sierszy, które sąsiadowało z obecną strażnicą.
- Po znajomości użyczyłam ochotnikom sal, bo nie było jeszcze wówczas remizy - wspomina. Wkrótce przyjęła propozycje kolegów do objęcia pieczy na rachunkami OSP. Zaczęłam spędzać w strażnicy coraz więcej czasu. Ani się obejrzałam, gdy wybrano mnie prezesem - uśmiecha się serdecznie kobieta.
Teraz nie wyobraża sobie by mogła robić w życiu coś innego.
- Jestem na emeryturze, mam wiele wolnego czasu - podkreśla. Dzięki obowiązkom nadal jednak jest aktywna i czuje się potrzebna. Bywa, że ochotnicy z OSP w Sierszy kilkanaście razy w ciągu doby wyjeżdżają do akcji. - Najtrudniejsza jest wiosna, gdy płoną trawy - przekonuje Jerzy Czajczyk. Bywają jednak i takie akcje, jak ta wiosną tego roku, gdy powódź zalała część powiatu chrzanowskiego.
- Byliśmy na nogach przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu -wspomina. Najbardziej dramatyczne chwile przeżył jednak w 2002 roku, gdy płonęła trzebińska rafineria. - Nigdy się tak nie bałem jak wówczas - wyznaj bez wahania. Podkreśla, że choć praca strażaków jest bardzo niebezpieczna, daje bardzo wiele satysfakcji.
Ochotnicy działają społecznie, bez żadnych profitów.
- By do nas dołączyć, trzeba mieć nie tylko mocne nerwy, ale i powołanie - przekonuje. Barbarze Dębiec na pewno go nie baruje. Trzymamy kciuki, by jeszcze w tym roku wyruszyła do akcji bojowym starem. Każdy, kto chce pójść jej śladem, może to zrobić kontaktując się z jednostką OSP w Sierszy pod numerem telefonu. 32 61 21 982

 

Źródło:

tekst i zdjęcie: Magdalena Balicka