Mieszkańcy ulicy Szpitalnej w Chrzanowie drżą o swoją przyszłość. Boją się, że stracą swoje domy, na miejscu których ma wkrótce stanąć nowe rondo. Oburzeni niską wyceną ich majątku, wykonaną przez rzeczoznawcę gminy, nie godzą się na sprzedaż działek. W obawie przed wywłaszczeniem, którym postraszył ich burmistrz, są gotowi pójść do sądu.
Zdruzgotani chrzanowianie proszą o pomoc "Gazetę Krakowską".
- Od dziecka mieszkam przy Szpitalnej 23 i mam zamiar tutaj umrzeć - podkreśla stanowczo Krystyna Oczkowska. Nie może się pogodzić, że urzędnicy chcą wyburzyć jej dom i przeprowadzić przez środek salonu drogę.
- Moglibyśmy się nad tym zastanawiać, gdyby władze zaoferowały nam w zamian rozsądną kwotę - przekonuje Mariusz Popowicz, syn pani Krystyny. Jest oburzony jednak wyceną rzuconą przez gminę.
- Za 6,5-arową działkę z wielkim domem zaoferowali nam 370 tys. zł - denerwuje się mężczyzna. Twierdzi, że to nie wystarczy na dwa mieszkania w mieście, dla niego i dla mamy. Podkreśla, że mieszka w ścisłym centrum Chrzanowa, nieopodal największego marketu i szpitala, kilkaset metrów od Rynku.
- Sąsiad, który chciał kupić od gminy 75 metrów kwadratowych nieużytków położonych kilka metrów dalej, usłyszał cenę 40 tys. zł. - To niesprawiedliwe - grzmi chrzanowianin.
Na budowę ronda nie godzi się także Anna Żurek, właścicielka domu i firmy ogrodniczej przy ul. Szpitalnej.
- Geodeci, wyznaczając granice ronda, wjechali na większą część mojej firmy - pani Anna pokazuje powbijane przez geodetów paliki. Jeśli rzeczywiście doszłoby do budowy ronda, musiałaby zamknąć biznes.
Ryszard Dańkow, sąsiad pani Żurek, jest gotowy wyjść na ulicę i urządzić pikietę.
- Nie mam zamiaru wyjeżdżać z domu wprost na rondo. Tiry zaraz zdewastują moją posesję - denerwuje się mężczyzna. Zgodnie z planami nowej inwestycji, rondo oddalone byłoby od jego domu zaledwie o trzy metry!
- To niezgodne z przepisami - twierdzi. Boi się poza tym, że w zimie samochody ciężarowe jadące po śliskiej jezdni będą hamować na jego płocie.
Burmistrz Chrzanowa, Ryszard Kosowski podkreśla, że zanim planowana inwestycja dojdzie do skutku, minie jeszcze sporo czasu.
- Wcześniej planujemy szereg konsultacji z mieszkańcami. Konieczne są także wyceny, analizy i zgromadzenie dokumentacji. Każda ze stron musi być usatysfakcjonowana - uspokaja burmistrz Kosowski.
Źródło:
tekst i zdjęcie: Magdalena Balicka