Zła wiadomość dla pasażerów komunikacji miejskiej, dojeżdżających co dzień do pracy w Krakowie. Związek Komunalny Komunikacja Międzygminna likwiduje od 15 marca połowę kursów do stolicy Małopolski. Oznacza to, że linia K dowiezie nas do celu tylko cztery razy w ciągu dnia. Mieszkańcy są wściekli.
- Jestem wierna linii K od ośmiu lat, odkąd dojeżdżam do pracy w Krakowie. Nie wyobrażam sobie przesiadki do ciasnego i zatłoczonego busa - twierdzi Dominika Broniewska z Trzebini. Wtóruje jej Marcin Kłeczek, student z Chrzanowa. - Przewoźnik, zamiast ułatwiać życie pasażerom i wprowadzić nowe kursy, likwiduje stare. To niesprawiedliwe - oburza się Marcin. Dodaje, że nie wszystkie busy respektują 50-procentową zniżkę dla studentów, jak K.Tymczasem Tadeusz Gruber, szef ZK KM, tłumaczy, że redukcja linii K jest nieunikniona.- Od miesięcy drastycznie spada liczba podróżnych - przekonuje Tadeusz Gruber. Twierdzi, że powodów tak niskiej frekwencji w autobusach jest kilka. Przede wszystkim rozkopane rondo Ofiar Katynia przy wjeździe do Krakowa.
- To oznacza olbrzymie korki i opóźnienia - dzieli się spostrzeżeniami szef związku komunikacyjnego. Dodaje, że duża konkurencja prywatnych przewoźników także odebrała znaczną część klientów. Mowa nie tylko o minibusach, ale i szynobusach wprowadzonych przez PKP. - Nie opłaca nam się wozić powietrza. Tym bardziej że utrzymanie linii K kosztuje do tej pory milion trzysta pięćdziesiąt złotych - wylicza szef związku. Kalkuluje, że po redukcji kursów, związek zaoszczędzi około trzystu siedemdziesięciu tysięcy złotych. Redukcja K nie oznacza, że pasażerowie pozostaną na lodzie. Codziennie do Krakowa kursuje aż pięciu busiarzy (w sumie dziennie ponad 50 kursów), cztery kursy autobusów Transgóru oraz 53 kursy PKP z Trzebini do Krakowa.
Marcin Kopiczko martwi się, że po redukcji kursów nie dotrze na czas do Krakowa
Źródło:
tekst: Małgorzata Gleń
fot. Magdalena Łysek