
Co roku statystyki mówią to samo: wydajemy coraz więcej na alkohol. I co roku wszyscy wzruszają ramionami. Bo przecież „Polak musi się napić”. Bo „jak żyć bez piwka po pracy?”. Bo „impreza bez wódki to nie impreza”. Alkohol jest tak wrośnięty w naszą kulturę, że zamiast zastanawiać się, czy to dobrze, czy źle, po prostu przyjmujemy ten stan rzeczy jak pogodę. Jest, było i będzie.
Piwko i miliony złotych później
Gdyby ktoś spytał, na co Polacy najchętniej wydają pieniądze, odpowiedź byłaby oczywista: jedzenie, mieszkanie, samochody, wakacje… I alkohol. Tylko w 2023 roku wydaliśmy na niego ponad 36 miliardów złotych. To więcej niż budżet niejednego ministerstwa. A mimo wszystko nikt się specjalnie nie dziwi. Bo przecież to nie my, to „inni” piją.
A jak wygląda sytuacja na mniejszą skalę? Weźmy pod lupę Zelów, niewielką gminę w województwie łódzkim. Dane ostatnio przedstawił portal Dzień Dobry Zelów W 2024 roku mieszkańcy wydali na alkohol ponad 15,6 miliona złotych. Rok wcześniej było to ponad 14 milionów. Pięć lat temu – 11 milionów. Czyli z roku na rok rośnie. Jak pensje? Nie, raczej jak ceny. A może po prostu więcej pijemy?
Co ciekawe, większość tej kwoty pochłonęły zakupy w sklepach – ponad 15,4 miliona złotych. Restauracje i bary to margines – nieco ponad 229 tysięcy złotych. Wniosek? Nie pijemy w towarzystwie, nie celebrujemy lampki wina przy kolacji. Raczej kupujemy i pijemy w domach. Samemu. Albo w towarzystwie telewizora.
Polska kultura picia – tradycja czy nawyk?
Nie ma się co czarować. Alkohol w Polsce to nie tylko produkt – to styl życia. Pijemy, bo jest okazja. Pijemy, bo jej nie ma. Pijemy na weselach, pogrzebach, imieninach i po ciężkim dniu pracy. Pijemy dla relaksu, dla odwagi, dla zabawy, dla zapomnienia.
Zelowskie statystyki pokazują, że największą popularnością cieszą się napoje o zawartości alkoholu do 4,5% – czyli piwo. Bo przecież „piwo to nie alkohol”, prawda? A skoro „nie alkohol”, to można jedno, dwa, pięć. Codziennie.
Nie chcę moralizować, ale może czas się zastanowić, dokąd to zmierza? Gdyby ktoś nagle policzył, ile pieniędzy wydaliśmy na piwo i wódkę w ciągu całego życia, mógłby się złapać za głowę. Może zamiast kolejnej butelki warto by było wydać te pieniądze na coś innego? Na podróż? Na książki? Na zdrowie?
A może to ja przesadzam? Może to tylko kolejne liczby, które nikogo nie obchodzą? W końcu – jak mówi stare polskie powiedzenie – „kieliszek wódki jeszcze nikomu nie zaszkodził”. Dopóki nie zrobi się z tego 15 milionów złotych. Co roku. W jednej, niewielkiej gminie.