Najważniejszy zwyczaj, który przetrwał do dziś, to … świąteczne porządki! Wraz z nimi wymiatano z domów zimę oraz wszelkie choroby i zło, co się po kątach chowało. Jeszcze w niektórych regionach Małopolski po dziś bieli się wapnem palonym na wiosnę, przed Wielkanocą, domy. A także wszelkie zastane i nowe duchy. Pastowano podłogi, wieszano wykrochmalone, sztywne firany…

 

 

W Niedzielę Palmową, po poświęceniu palemki biło się nią domowników. Miało to zapewnić szczęście na cały rok. Połykano też poświęcone bazie, bo to z kolei gwarantować miało bogactwo i zdrowie (zwłaszcza chronić przed bólem gardła). A zatknięte za obraz palmy nadal chronią domy przed nieszczęściem i złośliwością sąsiadów. Na wsiach uderzano palmami także zwierzęta, np. krowy, aby były zdrowe i dawały dużo mleka.

W Wielką Środę „topiono Judasza” – w ten dzień robiono kukłę ze słomy odzianą w łachmany. I wleczono ją po okolicy zapiętą w łańcuchy, by przygodni gapie mogli okładać ją kijami, aby na koniec wrzucić „zdrajcę” do stawu lub rzeki. O ile dotarł, gdyż często „Judasz” po drodze rozlatywał się w strzępy od kijów i rózg, i zamiast topienia – palono przy okrzykach i radosnych śmiechach szczątki zdrajcy Pana Jezusa.

Wielki Czwartek to święto kapłanów, ponieważ w tym dniu, w czasie Ostatniej Wieczerzy został ustanowiony sakrament kapłaństwa. Wszystkim chyba znany jest wielkoczwartkowy obrzęd obmywania nóg dwunastu kapłanom przez biskupa, co jest nawiązaniem do gestu Pana Jezusa, który obmył nogi swoim dwunastu uczniom. Pod koniec Mszy św. w Wielki Czwartek ogołocony zostaje ołtarz, milkną w kościele wszystkie dzwonki (aż do czasu zmartwychwstania), a w Wielki Piątek już od rana odzywają się drewniane kołatki, symbolizujące zdradę Judasza. Grzechotki obracały się na walcu z trybami, a w czasie obracania zahaczały o również drewniane pióra i wydawały przy tym głos skrzeczącej sroki. Do dziś zachował się zwyczaj obdarowywania dzieci i młodzieży w Wielkim Tygodniu grzechotkami. A gospodynie zapobiegliwie siały W Wielki Piątek na przydomowych grządkach warzywa i zasadzały zieloną rozsadę kapusty oraz brukwi i sadzonki kwiatów. Wierzono, że właśnie sadzenie i sianie w dzień największego postu zapewni roślinom dobry wzrost, urodzaj i uchroni je przed robakami.

Żur – w ostatnie dwa dni postu – w Wielki Piątek i Sobotę - urządzano „pogrzeb żuru”, który spożywano przez cały post. Gospodynie mieszały wszelkie potrawy, spożywane w czasie postu razem z popiołem, które potem razem zakopywano po całej wsi. Albo po prostu wylewano z garnków żur prosto w ziemię. Miało to symbolizować koniec smutków, a początek radości. Do tego wieszano śledzia – śledzika przybijano do drzewa, aby ukarać go za to, iż przez sześć niedziel królował na stole zamiast mięsa.

W Wielką Sobotę święcono pokarm: mięso i wędliny (znak kończącego się postu), baranka (symbol Chrystusa), chrzan (gorycz męki Pańskiej), masło (symbol dobrobytu) oraz jajka – symbol życia i odrodzenia. To już starożytni Persowie dawali bliskim barwione na czerwono jajka. Bo dawniej wierzono, że jajka posiadają moc magiczną i chronią przed złymi duchami. Często zakopywano je w polu, aby zapewnić sobie dobry urodzaj, lub w kurnikach, aby kury dobrze niosły. By uzyskać czerwoną barwę pisanek należy moczyć jajka w korze dębu lub suszonych jagodach. Malwa nadaje odcień fioletu, a tradycyjne łupinki cebuli – nadają jajkom złoty kolor. Zaś brązowe pisanki można było uzyskać po namoczeniu jajek w łupinkach orzechów. Po powrocie z kościoła należało ze święconką trzykrotnie obejść dom dookoła, aby w ten sposób odpędzić złe moce. W Wielką Sobotę następuje także święcenie wody, ognia i paschału.

I tu praktyczna porada dla kobiet: w Wielką Sobotę należy obmyć twarz w wodzie, w której gotowały się jajka na święconkę, wtedy znikną wszelkie piegi i inne mankamenty urody.

W Wielką Niedzielę, po rezurekcji zasiadano do świątecznego śniadania. Najpierw dzielono się jajkiem składając sobie przy tym wzajemne życzenia zdrowia, pomyślności i przebaczając sobie wzajemne urazy. A na stole nie mogło zabraknąć baby wielkanocnej i dziada, czyli mazurka.

A potem  czas na Lany Poniedziałek, czy też Śmigus – Dyngus! I można było lać wodą wszystkich i wszędzie! A zmoczone panny miały większą szansę na zamążpójście. Ewentualną formą wykupienia było obdarowanie polewających pisanką. Zwyczaj ten miał chronić przed wszelkimi chorobami. Tylko przypadkiem niech się panny nie obrażają za to, bo... nieprędko męża znajdą.

Aha, i nie zapomnijmy o zajączku, który symbolizuje płodność. Obecnie to nieodłączny element Wielkanocy, wkładany, zwykle czekoladowy, do koszyczka. Często przynosi też prezenty w Pierwszy Dzień Świąt Wielkanocnych.