- Eh, towarzysze, zawsze marzyłem o tym, aby ten wersalski bękart stał się częścią sowieckiej republiki rad. Już prawie, prawie udało się w 1920 roku, ale niestety, reakcja przegoniła nasze bohaterskie wojska spod ich niby stolicy. Rozumiejąc mądrość etapu zwalczałem polską okupację ziem na Pomorzu i Górnym Śląsku. To przecież ziemie czysto niemieckie, a nie nasze, słowiańskie, sowieckie. Do końca służyłem wielkiemu Wodzowi Ludzkości, Lokomotywie Narodów, Jutrzence Przyszłości – Towarzyszowi Stalinowi.
Nazywam się Marceli Nowotko. Mam własną ulicę w Trzebini. Ocalałem prowadzony na rzeź Historii.


- Ja towarzysze kulom się nigdy nie kłaniałem. Być może dlatego, że rzadko w ogóle się podnosiłem z podłogi, tkwiąc w alkoholowym cugu. Nie miałem nigdy litości dla tych leśnych bandytów z AK. Posyłałem na śmierć polskich żołnierzy, którymi dowodziłem, bo zawsze wiedziałem najlepiej gdzie i kiedy mają uderzyć w faszystowskiego wroga. Mówiły mi to kolejne puste butelki po naszym słowiańskim, towarzysze, bratnim napoju.
Nazywam się Karol Świerczewski, pseudonim „Walter”. Mam własną ulicę w Trzebini. Ocalałem prowadzony na rzeź Historii.


- Niejednego bandytę z lasu zamordowaliśmy. Wyrywaliśmy paznokcie, ogłuszaliśmy kolbami i wymuszaliśmy zeznania od tych reakcjonistów z AK, z którymi jeszcze niedawno wspólnie strzelaliśmy do Niemców. Zawsze wierzyliśmy w ideały marksizmu i leninizmu, Towarzysz Stalin był naszym drogowskazem.
Jesteśmy chłopcami ze Związku Walki Młodych – ZWM, przybudówki PPR. Mamy własne osiedle w Trzebini. Ocaleliśmy prowadzeni na rzeź Historii.

W ubiegłą niedzielę także i trzebińska ulica 22 lipca mogłaby coś o sobie opowiedzieć. Na przykład to, że nie w Chełmie, a w Moskwie i nie 22 a 20 lipca powstał dokument o którym dziś już wszyscy zapomnieli i do którego data w nazwie tejże ulicy nawiązuje. W Trzebini nazwa ocalała prowadzona na rzeź Historii.

Zastanawiam się jak długo jeszcze ulice w centrum ponad trzydziestotysięcznej gminy w XXI wieku nazwane będą imionami zbrodniarzy, zdrajców i funkcjonariuszy obcego reżimu. Tak, wiadomo, pieniądze - wymiany dokumentów, wizytówek, zmiany przyzwyczajeń. Przyzwoitość nie jest dzisiaj w cenie, za nią nic nie kupimy. A gmina, mająca dwie dyrektorki jednego basenu, nadal najgęściej zaludniony urząd w województwie, minimalne zadłużenie i całkiem spore dochody nie może sobie pozwolić na takie fanaberie, jak zmiana tabliczek upamiętniających morderców i zdrajców. Bo niby w imię czego, przyzwoitości?

 

Adrian Gaj - dziennikarz portalu Chrzanowski24.pl, działacz społeczny, twórca organizacji pozarządowych, miłośnik literatury. Wywalczył zniżki dla licealistów w ZK"KM", stworzył Majową Zbiórkę Książek. Uważa, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko takie, za które jeszcze nikt porządnie się nie zabrał.