Mieszkaniec Libiąża, który będzie chciał dostać się komunikacją miejską do Trzebini do pracy i potem wrócić do domu, dziennie wyda więcej 0,35 groszy. Licząc, że pracuje tylko pięć dni w tygodniu, miesięcznie daje to już 7 zł, a rocznie 84 zł! Podróżni nie są tym zachwyceni.

Związek zamierza sięgnąć do kieszeni podróżnych. Najprostszy sposób to podwyżka cen biletów. W planach jest podniesienie ceny przejazdu o osiem procent, co w przypadku biletu na więcej niż jedną gminę daje około 20 groszy więcej.

- Za co mamy płacić więcej? Za spóźniające się autobusy i za zerwane wiaty przystankowe? - narzeka Beata Długosz, mieszkanka Chrzanowa.

Podróżni wskazują na przykład Oświęcimia, gdzie co prawda od 1 maja bilety też podrożały o 20 groszy, ale w parze poszła za tym wymiana taboru.

Na terenie, gdzie działa ZKKM, takich zakupów przynajmniej na razie się nie planuje. - Zrobię jednak wszystko co w mojej mocy, aby wyeliminować z dróg naszego powiatu najstarsze autobusy - mówi Marek Dyszy.

Obecnie analizowana jest też opłacalność wszystkich linii. Nie wykluczone, że do niektórych miejscowości autobusy nie będą już jeździć tak często jak dotychczas. Związek na nierentownych odcinkach chce współpracować z busiarzami. Wkrótce na obsługę tych linii rozpisze przetargi. Wbrew wcześniejszym próbom ratowania połączenia powiatu z Krakowem linia K zostanie ostatecznie zlikwidowana i to już w lipcu.


Beata Długosz uważa, że poziom usług komunikacyjnych powinien iść w parze z ceną biletów, a tak niestety nie jest

 


tekst: Anna Kowal, Magdalena Łysek
zdjęcie: Anna Kowal