Oddanie do użytku remontowanego Rynku w Trzebini odwlecze się przynajmniej o kilka tygodni. Urzędnicy miejscy tłumaczą, że robotnicy pominęli jedną z warstw przy budowie drogi.

- Muszą na nowo rozkopać ponad 25-metrowy odcinek drogi, od nowo powstałej bramy miejskiej przy rondzie aż do skrzyżowania ul. Żmirka – mówi Robert Siwek, rzecznik trzebińskiego magistratu. Tłumaczy, że powodem rozkopania było pominięcie przez pracowników tak zwanej warstwy odsączającej, czyli piasku, który miał znajdować się pod tłuczniem i kostką brukową. Bez tej warstwy woda z opadów nie byłaby prawidłowo odprowadzana z nawierzchni. Stała by w miejscu. - Nasi inspektorzy już dwa miesiące temu interweniowali w tej sprawie. Dopiero teraz robotnicy wzięli się za naprawę – twierdzi Siwek. Uspokaja, że gmina nie poniesie z tego powodu żadnych dodatkowych kosztów. Inwestor zapłaci za te prace z własnej kieszeni.

Wykonawcy przebudowy Rynku, Przedsiębiorstwo Rewaloryzacji Zabytków w Krakowie i firma AG System Kraków, muszą się przygotować na falę krytyki ze strony mieszkańców, którzy mają już dość widoku rozkopanego centrum. Wiesław Maj z działu realizacji firmy AG System przekonuje jednak, że o fuszerce mowy być nie może.

- Wykonaliśmy ten odcinek w postaci tymczasowej, tak żeby ludzie mieli jak tędy chodzić i dojeżdżać do swoich domów – zaznacza. - Nie oddaliśmy przecież na razie naszych robót, jesteśmy w trakcie dostosowywania tego odcinka do założeń projektu.

Mieszkańcy nie mogą się doczekać, kiedy trzebiński Rynek przestanie wreszcie straszyć. Niestety, robotnicy mają zejść z placu budowy dopiero we wrześniu przyszłego roku.

- To zgroza!  - grzmi Marian Paluch. Nie może znieść widoku pobojowiska, jakie wyrosło przed jego oknami. Mieszka zaledwie kilka metrów od Rynku. Kurz z placu budowy wdziera się oknami do domu. - Wiem, że prace trzeba wykonać. Cieszę się, że Rynek w końcu wypięknieje. Do szału doprowadza mnie jednak widok robotników, którzy zamiast pracować, plączą się po sklepach albo popijają cały dzień kawę.

Najgłośniej narzekają lokalni przedsiębiorcy, którym od czasu rewitalizacji centrum znacznie spadły dochody.

- Klienci omijają mój sklep wielkim łukiem. Nic dziwnego, skoro do sklepu można dotrzeć jedynie w kaloszach – rozkłada ręce pani Monika, która sprzedaje buty.

Wtóruje jej pan Marian, sprzedawca jarzyn.

- Kurz i błoto osiadają na owocach i warzywach. Ludzie wolą podejść na targowisko, niż wbijać się do centrum – przekonuje trzebinianin. Nie wie, czy do zakończenia remontu całkowicie nie splajtuje. - Już teraz utarg nie wystarcza nawet na same opłaty.

Robert Siwek przyznaje, że wielu przedsiębiorców przychodzi do urzędu z zażaleniami.

- Ich uwagi przedstawiamy zarówno wykonawcom, jak i naszym inspektorom. Zależy nam, by prace zakończyły się jak najszybciej i były wykonane rzetelnie – podkreśla rzecznik magistratu.

Tadeusz Trojanowski apeluje do urzędników, by regularnie kontrolowali robotników.

- To nie do pomyślenia, by fachowcy nie widzieli, jak kłaść kostkę brukową – przekonuje.
 

 

Tadeusz Trojanowski z Trzebini ma już dość patrzenia na rozkopane ulice przy swoim domu. Czeka aż remont się zakończy.

 

Źródło:

tekst i fot.: Magdalena Balicka