Dwaj pijani mężczyźni przez swoją głupotę doprowadzili do śmierci 24-letniej koleżanki. Najpierw spowodowali wypadek samochodem, którym jechali, a potem zamiast błyskawicznie jej pomóc, przez trzy godziny nieprzytomną wozili po mieście. Kiedy w końcu zdecydowali się, aby odwieźć ją do szpitala, okazało się, że kobieta już nie żyje.
- Ta kobieta mogła ocaleć, gdyby w porę udzielono jej pomocy - nie ukrywa Marek Korzonek z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie. W sobotę nad ranem pod chrzanowski szpital podjechał samochód osobowy. Ze środka dwaj pijani mężczyźni wyciągnęli ciało 24-latki. Bełkotliwie poprosili o pomoc. Było za późno. Lekarze oddziału ratunkowego mogli tylko stwierdzić zgon. Od razu powiadomili też policję. Personel podejrzewał, że jest ona ofiarą wypadku. Nie mylili się. - Podjęliśmy działania, które doprowadziły do ustalenia prawdopodobnego przebiegu zdarzeń - mówi Rafał Głowacz z chrzanowskiej komendy. Dochodzenie od chrzanowskich mundurowych przejęła policja w Krakowie, bo wypadek miał miejsce już na terenie powiatu krakowskiego.
Jak ustalono, w piątek wieczorem kilka osób spotkało się w domu 24-letniej kobiety. Pili alkohol. Kiedy zbliżała się północ, trójka biesiadników postanowiła odwiedzić znajomego w pobliskiej miejscowości. Za kierownicą samochodu, nie bacząc na wypity wcześniej alkohol, usiadł 37-letni Adam B., mieszkaniec powiatu chrzanowskiego, a na miejscach pasażerów Dariusz P., jego 31-letni kolega i 24- latka. Do pokonania mieli około 10 kilometrów. Na jednym z zakrętów w Rybnej (gm. Czernichów, pow. krakowski) kierowca nie opanował samochodu i wjechał do rowu. Mężczyźni wydostali się na zewnątrz. Kobieta pozostała w samochodzie. Była nieprzytomna. Kierowca i jego kolega zostawili dziewczynę w środku i postanowili, że pieszo pójdą do sąsiedniej wioski, gdzie mieszka krewna jednego z nich. Po niemal godzinnej drodze dotarli do jej domu.
Wspólnie z kobietą pojechali jej autem na miejsce wypadku, tam przenieśli ranną do sprawnego samochodu i pojechali w stronę Chrzanowa, do domu Adama B. Ranną wynieśli z pojazdu i próbowali w domu udzielić jej pomocy. Nic to nie dawało. Dopiero wtedy zdecydowali się na profesjonalną pomoc. Zamiast wezwać karetkę, sami zdecydowali odwieźć dziewczynę do szpitala. Wsadzili ją do samochodu. Okazuje, że dotarli tam zbyt późno. Policjanci zatrzymali obu mężczyzn. Po ich przebadaniu okazało się, że obydwaj są nietrzeźwi. Kierowca miał ponad 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Adamowi B. postawiliśmy zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, wskutek czego doprowadził do obrażeń pasażerki, których efektem była śmierć. Dariusz P. ma zarzut nieudzielenia pomocy - mówi Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury. Pierwszy z mężczyzn został aresztowany na trzy miesiące, drugi ma nadzór policyjny.
tekst: Małgorzata Gleń
fot. Archiwum Polskapresse