Mieszkańcy Libiąża wpadli w panikę, kiedy bez uprzedzenia przez energetykę na pół dnia zgasło w ich domach światło, przestały działać komputery, a w sklepach wyłączyły się lodówki pełne mrożonek.
Okazało się, że wszystkiemu winien jest jeden z mieszkańców, który postanowił wyciąć drzewo rosnące na jego posesji. Podczas wycinki uszkodził linię energetyczną.
Od godziny 11 ponad dwa tysiące mieszkańców Libiąża Wielkiego, Grabiczki i Brzezin nie miało prądu.
- O ile w dzielnicy Grabiczka i Brzezinach pracownikom naszej firmy udało się przywrócić światło przed godziną 13, o tyle kilkuset mieszkańców Libiąża Wielkiego odzyskało go dopiero około godziny 18 - informuje Piotr Żydek, rzecznik będzińskiego oddziału Enionu, dostawcy energii elektrycznej w powiecie chrzanowskim.
Amator wycinki drzew, mieszkający w Grabiczce, nie pozostanie bezkarny. Choć wyraził skruchę i tłumaczył, że wyciął drzewo, obawiając się, iż runie na jego dom, będzie musiał teraz zapłacić za wyrządzone szkody.
Doszliśmy do ugody. Mężczyzna pokryje koszty naprawy sieci. Nadal trwają dokładne wyliczenia. Kwota będzie oscylowała między trzema a pięcioma tysiącami złotych - informuje Piotr Żydek.
Marek Cygan, libiąski radny i sąsiad pechowego "drwala", apeluje do mieszkańców, by wszelkie problemy z uszkodzonymi drzewami, którym grozi zawalenie, zgłaszali do odpowiednich służb.
- Sam niejednokrotnie ścinałem stare drzewa, które straszyły runięciem na dom. Wcześniej jednak zrobiłem kurs pilarza, by nikogo nie narażać na niebezpieczeństwo - tłumaczy Marek Cygan.
I choć współczuje sąsiadowi słonej kary, uważa, że mógł jej uniknąć, dzwoniąc do Enionu z prośbą o fachowe usunięcie starej topoli.
- Firma energetyczna najczęściej interweniuje w takich sprawach po silnej wichurze. Za wycięcie drzewa, które zwisając nad linią, zagraża jej zerwaniu, nie pobieramy żadnych opłat - tłumaczy rzecznik Enionu.
fot. (© Piotr Krzyżanowski, archiwum Polskapresse)