Rynek w Trzebini po rewitalizacji zamiast łączyć mieszkańców stał się polem bitwy. Szczególnie pomiędzy burmistrzem, a lokalnymi przedsiębiorcami. Ostatnio sprawa zaogniła się do tego stopnia, że stroną w konflikcie stał się nawet wiceprzewodniczący rady miejskiej i dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg - Grzegorz Żuradzki. Burmistrz uznał, że Żuradzki osobiście zaangażował się w sprawę i poprosił starostę o wyłączenie go z zadań PZD na terenie gminy. Ten jednak wykluczył dyrektora PZD tylko z realizacji zadania, dotyczącego organizacji ruchu w obrębie ścisłego centrum miasta. - To bezpodstawny zarzut i uderza nie tyle we mnie, co w prestiż organu zarządzającego ruchem - mówi Żuradzki i zapowiada, że sprawy tak nie zostawi.

Grzegorz Żuradzki jako dyrektor PZD zajmował się opiniowaniem projektu organizacji ruchu w trzebińskim rynku. Jako przedstawiciel organu zarządzającego ruchem uznał, że całkowite wyłączenie ruchu w rynku uderza w potrzeby lokalnej społeczności oraz zagraża bezpieczeństwu ruchu. Jak tłumaczy, na jego decyzję wpłynęły nie tylko konsultacje z Chrzanowską Izbą Gospodarczą, ale przede wszystkim fakt, że utworzenie miejsc parkingowych przy ulicy Narutowicza będzie stanowić bezpośrednie zagrożenie dla kierujących pojazdami. Burmistrz uznał taką decyzję Żuradzkiego za opowiedzenie się po stronie przedsiębiorców z rynku i wystosował do starosty pismo o wyłączenie go ze spraw dotyczących bezpośrednio Trzebini. 

Żuradzki poczuł się tym dotknięty i złożył interpelację do burmistrza, z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy. Odpowiedź Szczurka nie usatysfakcjonowała radnego. - Liczyłem na to, że burmistrz spróbuje wyciągnąć rękę do zgody, wyjaśnić jakoś te bezpodstawne zarzuty - mówi Grzegorz Żuradzki. - Tymczasem odpowiedź na moją interpelację była napisana wręcz w buntowniczym tonie, a przecież jesteśmy skazani na współpracę. Na pewno odniosę się do niej jeszcze raz pisemnie - dodaje trzebiński radny. Żuradzki ma też za złe burmistrzowi, że nie dostał odpowiedzi na pytanie o podstawę prawną takiego postępowania. Stanisław Szczurek na ostatniej sesji do wszelkich zarzutów ustosunkował się w sposób dosadny. - Chowanie się polityka za murem urzędników jest dla mnie żałosne - mówił burmistrz. - Jeżeli jestem aktywnym politykiem dużej partii, o czym wszyscy wiedzą - a potem próbuję się chować za urzędnikami to jest to jakieś nieporozumienie. Proszę się zastanowić, panie przewodniczący, czy jest pan politykiem czy urzędnikiem, a potem podejmiemy debatę - odpowiedział Żuradzkiemu Szczurek podczas ostatniej sesji.

Sprawa rynku po rewitalizacji dzieli mieszkańców. Rożne zdania mają także sami radni. Jerzy Głogowski mówi odważnie, że jako jedyny sprzeciwił się decyzji, zmieniającej organizację ruchu w obrębie rynku. - To nieliczenie się z potrzebami społeczności lokalnej - tłumaczy Głogowski. - Rewitalizacja to ożywienie, a więc handel, usługi, mieszkania. Tymczasem rynek umiera - nie kryje smutku radny. Głogowski dodaje też, że posunięcie burmistrza w kwestii dyrektora PZD wydaje mu się nieuzasadnione. - Uważam, że decyzja dyrektora Żuradzkiego w sprawie projektu jest rzetelna, gdyż stoi za nią doświadczenie i wiedza - podsumowuje radny. Podobnego zdania jest starosta, Adam Potocki, który co prawda do prośby Szczurka się nie przychylił, ale uznał, że sprawą trzebińskiego rynku zajmować będzie się odtąd Zbigniew Zaręba, wicedyrektor PZD. - Nie widzę powodów, aby Żuradzkiego odsuwać od zadań związanych z Trzebinią. Nie mam żadnych zarzutów merytorycznych do jego pracy, dodatkowo przepisy nie stanowią o tym, że mieszkaniec danej gminy nie może zajmować się w pracy sprawami dotyczącymi gminy w której mieszka. Sprawą rynku zajmuje się dyrektor Zaręba, ale to incydentalny przypadek - wyjaśnia Potocki. Burmistrz sprawę komentuje krótko. - Przygotowałem odpowiedź na interpelację i to jest moja odpowiedź - mówi Szczurek. To jednak z pewnością nie koniec zamieszania wokół rynku.


Burmistrz nie zamierza zmieniać decyzji w sprawie organizacji ruchu w rynku.

 

Współpraca: Adrian Gaj