W sobotę piękny wschód słońca i znakomita widoczność skłoniła kilka osób, w tym mnie, aby wyruszyć z aparatami na górę w Karniowicach. I było to dobre posunięcie.

Na początek dwa oblicza późnego wschodu Słońca:

 

Zapraszam tutaj do zapoznania się z rozległą panoramą z tych miejsc - spostrzegawczy ujrzą znakomicie widoczne szczyty Tatr. Dla tego warto było wstawać tak wcześnie.

 

Następnie przeciskamy się z buta na Dulową, przez łąki i laski i trafiamy do niemałego wąwozu:

Powyższe zdjęcie jest efektem niesamowitych akrobacji nad tym małym strumyczkiem z wykorzystaniem mojego niezbyt gibkiego ciała i statywu. Ilość błota w samym wąwozie w ogóle przekracza wszelkie masy krytyczne i nigdy nie wiadomo, kiedy problemem będzie zrobienie kolejnego kroku, o trafieniu na w miarę normalny grunt pod stertą liści w ogóle nie wspominając...

Nie wiem czy pamiętacie wczesną śnieżycę w Październiku - niektóre drzewa w wąwozie na pewno pamiętają (sprawdzajcie dachy w zimie)...

 

Istny tor z przeszkodami do pokonania, jakby samego błota było mało. Ale topiąc się w wąwozie wystarczy spojrzeć do góry, aby znaleźć coś do uwieczeninia:

 

Więcej zdjęć jak zwykle w mojej galerii. Efekt tej całej małej wyprawy, to kilogramy błota na butach, spodniach, aparacie i statywie. Do tego w Karniowicach można spotkać rośliny-złodziejki - radzę uważać, bo potrafią podbierać czapki, rękawiczki, i inne takie elementy garderoby, wprost z kieszeni. Później zdezorientowany człowiek szuka na ziemi tego wszystkiego, a nad ziemią, na roślinkach, elementy odzieży zażywają kąpieli słonecznych...