Do niedawna spędzałam w Sosnowcu całe tygodnie. Tu studiowałam farmację i wynajmowałam mieszkanie. Teraz marzę tylko o tym, by ciągle śpiewać - mówi Ada Szulc, finalistka programu "X Factor", z którą rozmawia Ola Szatan. 
Przed niedzielnym odcinkiem programu "X Factor" mówiłaś, że czujesz się niepewnie w utworze, który masz zaśpiewać. A tymczasem znakomicie ci poszło.
"Fields of gold" jest bardzo trudnym utworem nie tyle pod względem muzycznym, ale emocjonalnym. Nie dało się go zwyczajnie "odśpiewać" i kosztowało mnie trochę pracy, zanim naprawdę go zrozumiałam.

Na ile masz prawo sugerowania, jakie utwory chciałabyś śpiewać. Czy to raczej Kuba Wojewódzki odpowiada za dobór repertuaru?
Dobór piosenki jest wypadkową dyskusji wielu ludzi, w tym głównie osób z produkcji, reżysera i oczywiście Kuby. To raczej oni sugerują, jaka piosenka spełnia wszystkie wymagania i którą warto zaśpiewać. Kreują tym samym naszą osobowość sceniczną. Oczywiście jeśli coś nam zupełnie nie przypadnie do gustu, mamy prawo powiedzieć nie.

Jak współpracuje ci się z Kubą Wojewódzkim?
Kuba przede wszystkim jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Od początku podkreślał, że zadba o to, by nikt nie robił nic przeciwko nam. Możemy korzystać z jego doświadczenia, które nabył będąc jurorem w innych programach typu "talent show" i wyjątkowego wyczucia polskiej publiczności.

Na ile zmieniło się twoje życie, odkąd walczysz w "X Factorze"?
Moje życie zmieniło się diametralnie, właściwie nie mam czasu na nic innego poza "X Factorem", na co oczywiście broń Boże nie narzekam. Przyznam szczerze, że ciężko będzie wrócić do normalności po zakończeniu programu. Większość tygodnia spędzam w Warszawie, gdzie przygotowujemy się do cotygodniowych koncertów na żywo. Wchodzą w to m.in. lekcje wokalu, spotkania ze stylistką, próby na scenie.

Jak godzisz udział w programie z farmacją, którą studiujesz na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Sosnowcu?
Póki co udawało mi się nie stracić zbyt wiele, jako że była dość długa przerwa świąteczna, ale teraz może być ciężko znaleźć czas na to, by wpadać na uczelnię. Wybrałam te studia, ponieważ obejmują one przedmioty, którymi się interesuję. Nie widzę siebie za apteczną ladą, już prędzej kręci mnie praca w laboratorium. Oczywiście jest to plan B. Aktualnie jednak stawiam na śpiewanie (śmiech).

Gdzie jest twoje miejsce: w Chrzanowie, Krakowie, w Sosnowcu, a może już w Warszawie?
Każde z tych miejsc dotyczy zupełnie różnych dziedzin życia i z każdym mam inne skojarzenia. Chrzanów - dom. Sosnowiec - studia. Kraków - moje miasto. Warszawa - "X Factor". Każde jest ważne, aczkolwiek nie ukrywam, że chętnie związałabym swoją przyszłość z Warszawą.

Masz ulubione miejsca w Sosnowcu?
Do niedawna spędzałam tu całe tygodnie. Na pierwszym roku wynajmowałam mieszkanie na Środuli, na drugim udało mi się wynająć mieszkanie już w centrum. Farmacja jest dosyć wymagającym kierunkiem, więc najwięcej czasu spędzam nad książkami. Z natury jestem leniuchem i w wolnych chwilach uwielbiam zajadać się pysznościami z moją współlokatorką Karoliną i oglądać "Dr House'a".

A kiedy zaczęłaś śpiewać w zespole Chilitoy?
Już w liceum. Z początku była to jedynie zabawa, która przerodziła się w coś bardziej serio. Dzięki wspaniałemu menadżerowi Rafałowi Kossakowskiemu udało nam się wystąpić w kilku telewizyjnych programach, czy też nagrać dwa teledyski. Ale tak naprawdę dopiero "X Factor" konkretnie zamieszał w naszym życiu. I to całkowicie pozytywnie.

Co po "X Factorze"? Jak wykorzystasz swoją szansę?
Moim marzeniem jest nagranie dobrej płyty i po prostu śpiewanie, dlatego zrobię, co w mojej mocy, by to zrealizować, a dzięki programowi moje szanse wzrosły o jakieś… miliard procent (śmiech).