Trzebinia: mają dość cuchnącego wysypiska śmieci
Mieszkańcy Trzebini mają dość cuchnącego wysypiska śmieci, które zatruwa im życie. Gmina obiecała, że zamontuje specjalne pochodnie do spalania gromadzonych tu gazów. Okazuje się, że na razie niewiele w tej sprawie zrobiła. Mieszkańcy są rozgoryczeni, bo przy wysokich temperaturach, nie mogą nawet otworzyć w domu okien.
Spółka Komunalna Trzebinia chce teraz na składowisku zainstalować dwie pochodnie spalające składowiskowy gaz. I właśnie na ten mały krok mieszkańcy czekają od dawna. - To wysypisko to dla nas prawdziwa gehenna. Zwłaszcza w okresie od maja do września. Nie da się oddychać, bo zapach jest nie do wytrzymania i wszędzie jest pełno tłustych, wstrętnych much - mówi Marian Gwizdała z ulicy Strzelniczej. - Proszę mi pokazać w jakim innym mieście wysypisko jest zlokalizowane w centrum?
Trzebińskie wysypisko leży na północ od Rynku jakieś 1,5 kilometra. Nieprzyjemny zapach roznosi się nad miejskimi osiedlami i dochodzi aż do Myślachowic na północy. Okoliczni mieszkańcy mają także pretensje o to, że wysypisko przyjmuje odpadki nie tylko z terenu samej gminy Trzebinia, ale i z sąsiednich Krzeszowic.
- Dlaczego to my mamy wąchać to, co wyprodukowali krzeszowiczanie? - oburza się Gwizdała.
Jak zapowiadają władze spółki Usługi Komunalne Trzebinia składowisko będzie czyn-ne jeszcze przynajmniej do 2020 roku, a może nawet kilka lat dłużej, bo to zależy od ilości śmieci. Na pewno w tym roku zostaną zainstalowane wreszcie obiecywane od wielu lat pochodnie. - Początkowo mówiono o sześciu takich urządzeniach, a teraz już tylko o dwóch. Spółka po prostu lekceważy ludzi - denerwuje się Jerzy Głogowski, radny gminy Trzebinia, który także mieszka niedaleko tego wysypiska.
Jak wyjaśnia Andrzej Smółka, prezes spółki Usługi Komunalne Trzebinia, w tym roku zainstalowane zostaną dwie pochodnie, bo na razie ilość wydobywającego się ze składowiska gazu jest mała. Więcej by się nie paliło. - Te dwie pochodnie w dużym stopniu ograniczą nieprzyjemne zapachy - obiecuje Andrzej Smółka.
Ograniczeniu zapachów może też pomóc rekultywacja terenu, który spółka już prowadzi. Na hałdy śmieci nawożona jest ziemia, zasiano również trawę, sadzone są teraz drzewa. W 2010 koszt rekultywacji wyniósł 200 tys. złotych. Pochodnie zostaną zainstalowane na wylocie specjalnych studni, którymi z wnętrza hałd odprowadzane są gazy. Na tę inwestycję będzie potrzeba około 50-60 tysięcy złotych.
Spółka chce też w tym roku zainwestować w rozbudowę linii sortowniczej. Będzie na to potrzebowała 1,5 miliona złotych i kolejne 600-800 tysięcy złotych będzie potrzebne na wyłożenie specjalnymi matami niecki składowiska.
tekst: Małgorzata Gleń
zdjęcie: Łukasz Jeska
Autor: Strona główna