Ewa Szumniak, rencistka mieszkająca w Libiążu, uważa, że stała się więźniem we własnym domu. Mieszka przy ul. Kościuszki z córką i zięciem. Przekonuje, że rodzina odwróciła się do niej plecami.
- Dom jest mój i to ja wzięłam córkę i jej męża pod swój dach, a tymczasem teraz każą mi mieszkać w jednej małej klitce - zaznacza pani Ewa. - Nie chciałam być złośliwa, ale z nimi nie da się już tu żyć. Dla świętego spokoju wolę sprzedać dom i kupić sobie małe mieszkanie - dodaje.
Tłumaczy jednak, że ma z tym spory problem. - Córka już mi powiedziała, że się stąd nie wyniesie - mówi rencistka. - I jak
mam teraz się od nich uwolnić? - rozkłada bezradnie ręce.
Prawnicy Gazety Krakowskiej tłumaczą, co w takich sytuacjach należy robić.
- Mieszkanka Libiąża, będąc jedyną właścicielką nieruchomości, ma prawo ją sprzedać niezależnie od tego, że w domu tym mieszka również jej córka, zięć i wnuki - wyjaśnia prawnik Karolina Brodzińska. Dodaje, że właścicielka domu ma dwie możliwości sprzedaży nieruchomości. Albo po wyprowadzeniu się współlokatorów, albo sprzedaży domu razem z nimi. Dodaje jednak, że całą czwórkę chroni ustawa z 21 czerwca 2001 roku o ochronie praw lokatorów i na bruk ich wyrzucić nie może.
Reporterzy "Gazety Krakowskiej" na przekazaniu porady prawnej nie poprzestali. Wybraliśmy się w odwiedziny do pani Ewy. Chcieliśmy sprawdzić, jak żyje i jakie są szanse na pogodzenie jej z rodziną.
Okazały, 120-metrowy piętrowy dom z cegły. Wchodzimy w korytarz. Skręcamy w pierwsze drzwi po prawej. To tu mieszka pani Ewa. Wewnątrz duże łoże, telewizor, nowoczesne meble. Naszą uwagę przyciągają mikrofalówka i czajnik elektryczny.
- Nie ma się co dziwić, do kuchni nie pozwalają mi wejść - tłumaczy rencistka.
Przekonuje jednocześnie, że dom został odnowiony za jej pieniądze. - Wzięłam na to ogromny kredyt - mówi pani Ewa, podjeżdżając wózkiem inwalidzkim do czajnika, aby zrobić gościom herbatę.
Wyznaje, że urodziła się już z przerwanymi ścięgnami. Kilka lat temu wygrała walkę z rakiem.
- Mimo przeciwieństw losu,zawsze starałam się pomóc córce, a teraz nawet z wnukami nie pozwala mi się kontaktować - mówi ze łzami w oczach rencistka. - Najlepiej zrobię, jak im z oczu zejdę - dodaje drżącym głosem.
Wspomina, że już raz pomogła jej "Gazeta Krakowska".
- Wywalczyliście dla mnie ten wózek inwalidzki. Bardzo ułatwia mi życie - przyznaje pani Ewa. Niestety, nasza misja tym razem się nie powiodła. Choć bardzo chcieliśmy pojednać córkę pani Ewy z matką, napotkaliśmy opór. Jej mąż stwierdził tylko, że nie ma o czym mówić i... trzasnął drzwiami.
Do sprawy niebawem powrócimy.
Prawnik "Krakowskiej" tłumaczy
Jeżeli córka wraz z rodziną nie wyrazi zgody na dobrowolne opuszczenie domu, jego właścicielka może dochodzić opróżnienia go w drodze powództwa o eksmisję.
Drugi sposób zbycia nieruchomości nie wymaga od mieszkanki Libiąża podejmowania dodatkowych czynności prawnych, jednakże oferowana przez nabywcę cena za nieruchomość zajmowaną przez lokatorów będzie zapewne niższa od aktualnie obowiązujących cen rynkowych.
Ewa Szumniak chce sprzedać swój dom, ale rodzina nie zamierza się wyprowadzić