Mieszkańcy niewielkich Karniowic pod Krzeszowicami są przerażeni. Wizytówka ich wsi, kurhan stworzony przez ich charyzmatycznego proboszcza ks. Stanisława Fijałka, który w ubiegłym roku spoczął we własnym kopcu, jest zagrożona. Ziemia zaczęła się osuwać z grobowca.
Choć obecny proboszcz parafii Matki Boskiej Szkaplerznej Krzysztof Matuszyk uspokaja, że to nic poważnego, wierni z niepokojem spoglądają na olbrzymią hałdę ziemi, która runęła z kurhanu tuż pod bramą. - Boimy się, że nasz największy skarb niedługo zrówna się z ziemią - żali się Grażyna Bąk z Karniowic. Przytakują jej sąsiedzi. - Nasz świętej pamięci proboszcz poświęcił całe swe życie, by zbudować ten grobowiec - wspomina Danuta Drabik. - Teraz, gdy odszedł na wieczny spoczynek, nikt już o niego nie dba. Pani Władysława jest przekonana, że fatalna pogoda wpływa na stan kopca.
- Ubiegłoroczne powodzie odbiły się nie tylko na naszych domostwach, ale także podtopiły kurhan - twierdzi pani Władysława. Dodaje, że ostatnie roztopy spowodowały, że wraz ze śniegiem osunęła się także ziemia.
Mieszkańcy Karniowic apelują do swojego proboszcza, który ma sprawować pieczę nad kurhanem, by poświęcił mu większą uwagę i zadbał o jego szybką renowację. - Trzeba go należycie zabezpieczyć jakąś siatką, bo inaczej zostanie nam tylko sama konstrukcja. Wszystko runie - przekonuje Władysław Mazurek z Trzebini. Proboszcz Krzysztof Matu-szyk zgłosił szkody powstałe na kopcu do ubezpieczyciela. Zanim ubezpieczyciel jednak rozpatrzy wniosek, ksiądz zamierza jak dawniej odprawiać msze. Przekonuje wiernych, że osuwisko nie zagraża ich bezpieczeństwu. Karniowicki kurhan otwarto w 2003 roku. Od tego czasu pochowano w nim czternastu zmarłych, w tym samego twórcę i wykonawcę projektu ks. Stanisława Fijałka. W zbiorowej mogile pomieszczą się jeszcze cztery tysiące urn ze skremowanymi prochami zmarłych.
Pani Władysława z Karniowic z trwogą spogląda na rozsypujący się kurhan. Liczy, że obecny proboszcz zadba o renowację