Mieszkańcy Kwaczały pod Alwernią nie mogą uwierzyć, że ich problemy ze służbą zdrowia w końcu się skończą. Choć ich wieś leży w powiecie chrzanowskim, pogotowie dojeżdża do nich aż z podkrakowskich Krzeszowic.

Zmiany w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego mają poprawić organizację i sposób zarządzania karetkami oraz skrócić czas dojazdu. Szczególnie popierają je mieszkańcy gminy Alwernia. Teraz karetka dojedzie do nich w ciągu kilku minut. Dotychczas zdarzało się, że były to godziny.

Mieszkańcy Kwaczały pod Alwernią nie mogą uwierzyć, że ich problemy ze służbą zdrowia w końcu się skończą. Choć ich wieś leży w powiecie chrzanowskim, pogotowie dojeżdża do nich aż z podkrakowskich Krzeszowic.

Karetka stacjonująca w okolicy byłaby dla nich spełnieniem marzeń. Halina Tekielak, 50-latka z Kwaczały, niedawno odczuła na własnej skórze, co znaczy długie oczekiwanie na pierwszą pomoc.

Idąc wieczorem do toalety, nagle straciła przytomność. Jej zrozpaczony syn wykręcił numer 112.

- Zgłosiła się policja w Oświęcimiu. Nie przekierowali rozmowy, tylko kazali dzwonić do skutku, aż odezwie się pogotowie w Chrzanowie - relacjonuje rozgoryczona kobieta. Gdy w końcu, po kilkunastu minutach, jej syn usłyszał głos chrzanowskich medyków, ci odesłali go i kazali wzywać Krzeszowice.
Ostatecznie karetka z Krzeszowic dojechała do nieprzytomnej kobiety po godzinie. Na szczęście okazało się, że pani Halina była chwilę niedotleniona, ale jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

Jej syn nie chce się nawet zastanawiać, co by było, gdyby jego matka miała zawał serca albo wylew.

Piotr Warchoł, sołtys Kwaczały, od lat walczy o rozwiązanie problemu z karetką.
- To jakiś absurd, że pomoc medyczna przychodzi do nas z innego, odległego powiatu - denerwuje się sołtys. - Przecież w chwili zagrożenia życia liczy się każda minuta. Dotarcie erki z Chrzanowa zajmuje maksymalnie 20 minut, a z Krzeszowic nawet godzinę - przekonuje mężczyzna. Przed dziesięcioma laty sam najadł się strachu, gdy jego ojciec miał zawał. - Czekaliśmy na karetkę ponad dwie godziny - wspomina. Tylko dzięki zaprzyjaźnionemu lekarzowi z Krakowa, który dojechał do chorego przed erką, jego tata nadal żyje. - Nie możemy dłużej ryzykować zdrowia naszych mieszkańców. To musi się zmienić! - grzmi sołtys.

I zmieni się. Od lipca jedna karetka stacjonować będzie w Babicach.

- To najrozsądniejsza lokalizacja. W ciągu kilku minut pomoc może dojechać do Alwerni. Jest to na skrzyżowaniu kilku dróg wojewódzkich - mówi Adam Potocki, chrzanowski starosta.

Do pełni szczęścia brakuje mu jednak drobnego faktu - nowej karetki. - W zamyśle wojewody małopolskiego jest, aby w Babicach stacjonowała jedna z trzech chrzanowskich karetek - wyjaśnia.

I wnioskuje o czwartą karetkę dla powiatu.

- Czwarta karetka jest niezbędna - podkreśla Ewa Potocka, dyrekor chrzanowskiego szpitala, której podlega pogotowie. - Wtedy w Chrzanowie byłyby, tak jak dotychczas trzy, a w Babicach jedna - mówi.

Według planów, babicka karetka jeździłaby do trzech gmin: Babic, Alwerni i Libiąża. - W każde z tych miejsc z Babic jest bliżej niż z Chrzanowa - podkreśla Ewa Potocka.

W powiecie olkuskim karetki pogotowia stacjonują w trzech miejscach od kilku lat. W Olkuszu dwie (S - specjalna, z lekarzem i P - podstawowa, z ratownikiem medycznym) oraz po jednej w Wolbromiu (S) i Hutkach pod Bolesławiem (P).

Zbigniew Barański, pielęgniarz ratunkowy z olkuskiego pogotowia podkreśla, że przydałaby się jeszcze jedna, w Trzyciążu (Nowy Szpital w Olkuszu nie miałby nic przeciwko temu).

Potrzebna jest też zmiana w rejonizacji, tak by do zdarzenia jechała ta karetka, która jest najbliżej, a nie ta, której rejon jest przypisany.

- Najważniejsze jednak w ratowaniu ludzkiego życia jest to, jak zachowają się świadkowie lub rodzina potrzebującego pomocy. Te minuty, które mijają zanim dojedziemy, mogą decydować o życiu - podkreśla ratownik.

Namawia wszystkich do przyswojenia sobie umiejętności udzielania pierwszej pomocy. - Przy informowaniu o zdarzeniu potrzebne jest też podanie faktów ułatwiających nam dotarcie na miejsce. Dokładnego adresu lub miejsca, opisu sytuacji i telefonu zwrotnego - wyjaśnia.

Dodaje, że niedawno, właśnie dzięki temu, że wzywający pomocy podał także numer swojego telefonu, ocalił życie choremu.

- Karetka nie mogła dojechać, bo pewien mężczyzna doznał zawału w lesie - mówi ratownik. - Przeżył dzięki temu, że osoba przy telefonie dostała instrukcje jak ma się zachowywać i jak ma mu pomóc.

Halina Tekielak i Piotr Warchoł z Kwaczały (gm. Alwernia) liczą, że stacjonowanie karetki w Babicach pomoże mieszkańcom całej gminy

Źródło:

tekst i zdjęcie: Małgorzata Gleń