Ma świetną pamięć. Godzinami mógłby opowiadać o wydarzeniach sprzed lat. Jeszcze niedawno sam kosił ogródek. Nie stosuje specjalnej diety. Je, na co ma ochotę. Nigdy jednak nie palił papierosów, ani nie pił alkoholu. Mowa o Wojciechu Krzemińskim – wyjątkowo pogodnym stulatku z Dulowej.
Z okazji setnych urodzin jubilata odwiedzili burmistrz Jarosław Okoczuk wraz z zastępcą kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Trzebini Agnieszką Oczkowską oraz sołtyską Dulowej Dorotą Kołodziejską
Pan Wojciech przyszedł na świat 5 listopada 1923 roku. Był najstarszy z czwórki rodzeństwa. Jego bracia zmarli przed laty. Wychował się w Dulowej. Nie miał lekkiego życia. Naukę w gimnazjum przerwał wybuch II wojny światowej. Wraz z bliskimi musiał zamieszkać u sąsiadów, bo ich rodzinny dom najpierw zajęli Niemcy, potem Rosjanie. W czasie wojny ciężko pracował przy wycince drzew w Puszczy Dulowskiej. Po wojnie zaczął pracę na kolei, w księgowości. Śmieje się, że dzięki darmowym biletom, jakie mu przysługiwały, zwiedzał wiele miast w Polsce. Na emeryturze wrócił do rodzinnego domu. Nie ożenił się. Jest kawalerem.
Pan Wojciech to urodzony optymista. Zawsze widział szklankę do połowy pełną. Jak sam przyznaje, nigdy nie zrobił nikomu krzywdy i los mu za to odwdzięczył.
- Nie wiem, kiedy ten czas tak zleciał, ale cieszę się, że doczekałem urodzin. Taki dzień zdarza się raz na sto lat – mówi stulatek.
Mężczyzna cieszy się dobrym zdrowiem. Jeszcze w tym roku sam kosił trawę na ogródku.
- Ale najpierw zapytałem lekarza, czy mogę. Powiedział, że to lepsze niż ćwiczenia, bo mam oparcie w kosiarce – śmieje się pan Wojciech. Ostatnio uskarża się na ból nóg i musi podpierać się laską. Do czytania, czy oglądania telewizji nie potrzebuje okularów. Wzroku może mu pozazdrościć niejedna młodsza osoba.