W niedzielne popołudnie na lipowieckim zamku niepodzielnie królowały czarownice. Organizowana od lat impreza pod szyldem "Zlot wiedźm i czarownic" zgromadziła tłumy. Były dzikie tańce, zabawy i konkursy. Wybierano miss czarownic i jej czarownego towarzysza. Oceniano nie tylko strój, ale i demoniczny manicure przybyłych czarownic. Na zamku zobaczyć można było całe rodziny wiedźm, wampirów i innych przerażających dziwadeł. Królowały oczywiście panie. Zarówno te starsze jak i całkiem małe czarownice. Dla wielu osób ten zlot to już tradycja. Byli też tacy, dla których tegoroczna impreza była pierwszą.
Debiutującą czarownicą była ośmioletnia Ola Hardzina z Libiąża. Na imprezie pojawiła się z rodzicami i starszą siostrą. - Szkoda, że nie udało się namówić rodziców, żeby się przebrali - mówiła Ola. - Z naszej rodziny tylko ja i moja siostra jesteśmy więc wiedźmami - tłumaczyła dziewczynka. Dla Oli impreza była okazją do zaprezentowania wyszukanego stroju. W przygotowaniach brała udział cała rodzina. Sukienkę pożyczyła od mamy, z makijażem i paznokciami pomogła siostra zaś w przygotowaniu kapelusza spory udział miał tata. Jak przystało na szanującą się czarownicę, na zlot Ola przyleciała na miotle, pożyczonej od babci. Największą dumą okazał się jednak kapelusz. - Trochę niewygodnie się go nosi, ale jest piękny - przekonywała Ola. Ogromny kapelusz wykonany był z tektury i bibuły. Ozdobiony brokatem i sporą ilością sztucznych pająków. "Gwiazdą" nakrycia głowy była zaś wielka ropucha. Dla ośmiolatki udział w imprezie był wielkim wydarzeniem.
Podczas tegorocznego zlotu nie brakowało takich właśnie demonicznie umalowanych i uśmiechniętych twarzy. - Szacujemy, że pojawiło się okoły cztery tysiące osób - informuje Marcin Koziołek z Muzeum Nadwiślańskiego Parku Etnograficznego w Wygiełzowie. Dokładne dane znane będą za kilka dni, jednak już dziś można powiedzieć, że lipowiecki zamek przeżywał w niedzielę prawdziwe oblężenie. Dopisała nie tylko pogoda, ale i nastroje.
Ola i Patrycja Hardzina