Butę, arogancję i brak dialogu zarzuca burmistrzowi radna Alicja Antoń. A to, jak tłumaczy, za sprawą odmówienia przez burmistrza bliższych wyjaśnień w kwestii kosztów utrzymania i tankowania służbowego auta w trzebińskim magistracie. - Przez całe dwa lata nigdy nie tankowałem samochodu służbowego. Robią to wyłącznie pracownicy urzędu i to z nich zrobiła pani złodziei - broni się burmistrz.

Ostatnia sesja rady miasta w Trzebini upłynęła pod znakiem zapytań. Kto i kogo powinien przeprosić. I wreszcie za co. Alicja Antoń złożyła kolejną interpelację, próbując rozwikłać sprawę faktur na paliwo, których kserokopie przedłożyli jej pracownicy urzędu w odpowiedzi na poprzednie zapytania. W ostatnim jej piśmie do burmistrza możemy m.in. przeczytać: " W związku z udzieloną informacją w sprawie kosztów utrzymania samochodu Citroen C5 i moimi wątpliwościami, dotyczącymi tankowania paliwa oraz obraźliwymi wypowiedziami Pana Burmistrza stwierdzam, iż biorąc pod uwagę materiały przekazane przez burmistrza, moje wątpliwości były i są całkowicie zasadne". Na końcu interpelacji radna pisze, że "żądania szczegółowych wyjaśnień i przedstawienia dokumentów, nie wynikają ze złośliwości, lecz z chęci dbania o dobro publiczne i wyjaśnienia niektórych kwestii (...)".

Choć dotychczas burmistrz zachowywał dystans do tej sprawy, tym razem zdecydował się odpowiedzieć radnej od razu. Stwierdził, że radna opacznie zrozumiała treść przedstawionych jej dokumentów, a jej niewiedza doprowadziła do kompletnego nieporozumienia. - Pomówiła pani pracowników urzędu na podstawie dokumentów, które nie zawierały całości - mówił burmistrz. Włodarz przyznał, że popełnił jednak pewien błąd. - Moja głupota polegała na tym, że  - w przeciwieństwie do mojego poprzednika, który do pracy przychodził na 11 a wychodził o 15 - to ja nawet gdy byłem na urlopie, ale nie wyjeżdżałem z Trzebini, również przychodziłem do pracy. Mam wiele obowiązków, które muszę wypełnić - przyznał Szczurek.

Głos zabrał również naczelnik wydziału organizacyjnego, Marian Paluch, który stwierdził, że sprawa zabrnęła za daleko i musi się skończyć. - Tak się nie da pracować - mówił. - W tej chwili odpowiadamy tylko do policji, do prokuratury i do radnych - dodał. Paluch tłumaczył, że gmina ma dokumenty na zakup paliwa, także tego dla jednostek OSP, i że gdyby radna poprosiła o nie, nie byłoby żadnej afery. Dodał również, że pracownikom magistratu należą się przeprosiny. - Ja nikogo nie oskarżam - broniła się Antoń. - Na komisji rewizyjnej wpłynęła skarga i ja, jako radna mam prawo skontrolować burmistrza. Ja tylko pytam - wyjaśniła. 

Choć sprawa wydaje się wyjaśniona wciąż wzbudza niemałe kontrowersje. Szczególnie widać to po żywiołowych wypowiedziach radnych. Jedni uważają, że radna miała prawo być tak dociekliwą, inni - że to "rozdmuchiwanie" afery. Kto mija się z prawdą, kto ma rację i wreszcie komu należą się przeprosiny - wciąż nie wiadomo.


Radna Alicja Antoń uważa, że radny ma prawo kontrolować burmistrza.