Jak trzeba będzie, to zapłacę i 15 złotych. Jeśli tyle ma kosztować gwarancja, że z naszych lasów znikną lodówki, tapczany, pampersy i opakowania po chipsach, a wszyscy będą płacić „od głowy” tę samą kwotę za wywóz śmieci to ja w to wchodzę. W ciemno.

Nigdy nie przekonywały mnie argumenty o niedoli i krzywdzie posiadaczy własnych domów, którzy musieli płacić za kubeł wywożonych śmieci trzykrotność tego, ile ja płacę mieszkając w bloku. Nikt nikomu w domu prywatnym mieszkać nie każe, a jeśli ktoś takowy dom ma, to trzeba zakładać, że utrzymanie takiego kosztuje więcej. W zamian ma się więcej przestrzeni i generalnie rzeczy, na które mieszkając w bloku pozwolić sobie nie można. Ot prosta zależność – nie stać mnie na paliwo, to nie jeżdżę samochodem. Dlatego tak bardzo bulwersujące i skandaliczne jest wyrzucanie śmieci do lasów, rowów, rzek i gdziekolwiek się jeszcze da. Byleby zaoszczędzić te kilka złotych.

Usłyszałem kiedyś pyszną anegdotkę o tym, jak to jeden z wyższych urzędników w jednym z urzędów miasta z terenu naszego powiatu codziennie rano wyrzuca do urzędowego kontenera przywieziony przez siebie w bagażniku czarny worek. Choć nikt nie sprawdzał nigdy zawartości owego tajemniczego pakunku, to nie trzeba być Herculesem Poirot, aby domyślić się, że raczej brylantów to on w tym worku nie chował. Swoją drogą to naprawdę pokazuje determinację w oszczędzaniu – przyjeżdżać do pracy codziennie wcześniej, aby podrzucić śmieci do urzędowego śmietnika (aż chce się zadać pytanie - co w trakcie urlopu?!). Jakby któryś burmistrz potrzebował nowego skarbnika, potrafiącego perfekcyjnie oszczędzać, to służę namiarami.

Do rzeczy jednak, do rzeczy, głównie tych, które w lasach i rowach zostawiają nasi bliźni, a zimą spalają racząc nasze płuca dymem wprost z domowego komina. Otóż jeśli faktycznie od 1 lipca przyszłego roku śmieci w końcu będą „czyjeś” (tj. gminy, czy w naszym powiatowym wariancie – związku komunalnego), to wreszcie jest szansa, że za rok o tej porze szukając grzybów w lasach, nie będziemy musieli wyciągać ich spod np. pustego opakowania po margarynie. Wszyscy zapłacimy taki sam podatek, za który burmistrzowie zlecą wywóz naszych śmieci - tych z kontenerów przy blokach i domach, ale także tych z lasów, rowów i łąk, które tak uporczywie zwozili nasi współmieszkańcy przez lata.

A że zapłacimy więcej? Właśnie nie do końca – koszt wywozów śmieci np. spod zalewu Chechło szedł w tysiące złotych (a ile takich miejsc jest w powiecie!?). A kto za to płacił (i płaci nadal?)? Oczywiście, że my. Pieniędzmi z naszych podatków, które zamiast na place zabaw, szkoły i drogi szły na to, aby ten i ów „oszczędniś” mógł mnie bezkarnie rolować. Dlatego mogę zapłacić i 15 złotych miesięcznie, w poczuciu uczciwości, przyzwoitości i przede wszystkim z odczuciem ulgi, że ten trudzący się codziennie urzędnik, wreszcie będzie się wysypiał. A zdrowy sen, podobnie jak czysty las i niezanieczyszczone powietrze to są, drodzy państwo, naprawdę ważne rzeczy. I do tego bezcenne.

Adrian Gaj - dziennikarz portalu Chrzanowski24.pl, działacz społeczny, twórca organizacji pozarządowych, miłośnik literatury. Wywalczył zniżki dla licealistów w ZK"KM", stworzył Majową Zbiórkę Książek. Uważa, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko takie, za które jeszcze nikt porządnie się nie zabrał.