Pewnie wielu z Was wie, że z siłami Natury nie można się równać. Można wywoływać opady (pozdrowienia dla chińczyków), zmieniać koryta rzek, wycinać lasy, nawet według niektórych wywoływać efekty cieplarniane... ale są rzeczy w Naturze, które mogą puścić kolokwialnie bąka i my możemy się jedynie oburzyć i starać się nie wąchać. To właśnie wulkany są synonimem tych sił Natury, które nadają jej prawdziwą potęgę, sił, których nigdy nie ujarzmimy, a od których jesteśmy zależni, czy nam się to podoba, czy nie. To dzięki wulkanom istniejemy, bo otóż one utworzyły ziemską atmosferę, w czasach, gdy mało co obchodziło się efektem cieplarnianym, bo ciężko się takim obchodzić, gdy powierznia Ziemi jest jedną wielką lawą. Tak, to było bardzo dawno i nawet Wasi dziadkowie tego nie pamiętają.

Ale wulkany pamiętają. One już wtedy były i rządziły. Tak po dziś dzień. Niektórzy naukowcy spekulują, że wulkany, nie przejmując się w ogóle efektem cieplarnianym... ocaliły planetę, przez wieczną zmarzliną, 700 mln lat temu, gdy, według wielu hipotez - zamarzła cała nasza planeta. Wszystko, nawet równik, było pod grubą warstwą lodu. Jeżeli tak było naprawdę - aż ciary z zimna przechodzą. Wulkany oczywiście nie ustaliły sobie protokołów, który ile może CO2 wyrzucić do atmosfery i wybuchały jak chciały, łobuzy. Wreszcie, poziom CO2 wzrósł do takiego poziomu, że zlodowacenie dało za wygraną i poszło sobie w cholerę. Tak o to, wulkany mogły ocalić nasz świat -- według wielu naukowców nawet niejednokrotnie.

Ok, wiemy już że wulkany były, są i będą. Nieprzerwanie dzielą i rządzą, tak kiedyś, jak i dziś. Być może tego nie widzicie, ale wierzcie mi, że tak właśnie jest. Stworzyły warunki do rozwoju życia na Ziemi i nieraz to życie broniły przed zagładą. Nie podskoczy im nawet najsilniejsze tornado, powódź, tsunami czy co tam jeszcze. To są tylko małe i złośliwe chochliki dla życia na Ziemi - prawdziwa władza należy do wulkanów, a te, niejednokrotnie w różny sposób ją wykorzystywały...

Może niewielu z Was wie, ale istnieją jednostki, które pozwalają określać ,,moc'' wulkanów. Tak jak istnieje skala Richtera, która pozwala określać siły trzęsień Ziemi, skala Fujity, która pozwala oceniać moc naturalnych odkurzaczy, tak istnieje skala VEI (Volcanic Explosivity Index - Indeks Eksplozywności Wulkanicznej) - ta pozwala zorientować się w sytuacji, którego pierdnięcia Matki Natury należy się bać! I właśnie chcę Was zabrać w małą podróż w czasie, przedstawić Wam kilku rozbójników, których świat zna, lub tych, których dopiero pozna i którzy będą znacznie ważniejsi od pogrzebu Prezydenta, jeżeli tylko zechcą się przed nim obudzić.

Wulkany są panami innych niebezpiecznych zjawisk. W czasie erupcji, mogą powodować lawiny błota i kamieni, powodzie, tsunami, tornada i burze. Mają do dyspozycji te wszystkie narzędzia zbrodni właśnie i czasem nie wahają się, by ich używać.

 

Kilauea, Hawaje (VEI 0-1)

Na cioci Wikipedii poczytacie dokładniej co to jest VEI, więc czytajcie dokładnie tam, bo ja tu, nie będę się powtarzał.

Kilauea, to taki wulkaniczny pieszczuch. Gdyby tylko mu tak z otworów nie śmierdziało siarą i nie ziało takim gorącem - no normalny to misio przytulanka by był, niczym do rany przyłóż. To przykład bardzo pracowitego wulkanu. W czasie, gdy Wy teraz czytacie ten głupi tekst, on wlewa kolejne litry rozgrzanej lawy do oceanu. Ktoś powie ,,no ale idiota, przecież mu to zastygnie'' - nie idiota, to właśnie ma zastygnąć! W ten sposób wulkan od wielu lat tworzy Hawaje. Rozbudowuje je, pracowicie wylewając swoje gorące soki do oceanu (kobiety chyba nie mają tak gorących...). Robi to po to, aby za ileś lat, jakieś ładne laski, mogły leżeć plackiem na takiej nowowybudowanej plaży i się opalać.

Ale to wulkan. Czasem mu się zdarzy pomylić drogę - znaczy: tym jego sokom. I sobie je wleje do jakiegoś lasu, albo na jakieś zabudowania ludzkie.  I co wtedy? Chce się powiedzieć ,,Won mi stąd, ja byłem pierwszy!'' - gdyby wulkan mówił, pewnie by to powiedział i miałby rację. Bo całe Hawaje to jeden wielki wulkan. Hawajczycy to tam tylko w gościnie są... a gospodarz różny bywa. Jak pomyli drogę - nic go nie zatrzyma. Wówczas goście biorą co się da i dają dyla, patrząc z oddali jak on im robi remont zabudowań na gorąco... a jakiś idiota mówił, że impregnaty się nie palą!

Tak, Kilauea to wulkan łagodny. Pieszczuch. Nie wybucha. Zalewa się ze złości najczęściej. Czasem wystrzeli sokami 100m do góry strosząc piórka, czasem nieźle zakopci, ale mimo tych ,,wpadek'' pozwala się doglądać naukowcom i turystom. Można sobie próbkę soków pobrać, gdy te spokojnie płyną, oczywiście pod warunkiem, że nie w sandałach, bo będzie tam gorąco. VEI 0. Pamiętajcie o tym i szanujcie jego pracę. Hawajczycy podobno, prócz prognozy pogody, mają prognozy humorku ich wulkanów, co by wiedzieć, kiedy się bać, a kiedy nie.

 

Eyjafjallajökull, Islandia (VEI 1)


Tak, jego już pewnie znacie. To on postawił pogrzeb naszego Prezydenta pod małym znakiem zapytania. To on sprawił, że teraz dużo luda koczuje na lotniskach. To on! To on!

Erupcje VEI=1 nie są już tak grzeczne jak Kilaeua. Nie można go pogłaskać! Sypie, wali gruzem i kopci strasznie. Ten na Islandii, to jeszcze do tego topi robi błoto, paraliżuje Europę i robi zamach na pogrzeb Prezydenta. Takie typ erupcji jest nazywany eksplozywnym - magma zawiera dużo krzemu, przez co jest lepka i zatyka kominy wulkaniczne. To powoduje wzrost ciśnienia pod Ziemią. W końcu ciśnienie jest tak duże, że jest jeden wielki piard i mamy to co mamy. Przy takim wulkanie, wskutek opadu popiołów, powstają fale uderzeniowe wybuchu, naukowa ich nazwa: potoki piroklastyczne. To takie chmury gorąca, które nie są takie wolne jak lawa. Są szybkie i mogą zrobić mięso do lahmacuna w parę minut, jak ktoś nie ucieknie na czas.

Jedyna rada, to uciekać co sił w nogach, gdy taki wulkan się budzi, a jest się w jego pobliżu. Zresztą, co ja tu będę pisał - gdy usłyszycie taki wybuch, będzie spierniczać jak zające, co Wam po moich radach, gdy zadziała instynkt samozachowawczy.

 

Etna (czasami), Włochy (VEI 2)

Tą Panią powinniście znać z lekcji Geografii. Duża, piękna, nieprzewidywalna. Często nadpobudliwa. Może wybuchać spokojnie, ale jak się postara to VEI=2. Dym, popioły, lawa. Można zginąć obrywając rozżażonymi kamykami, albo od ochlapania ciepłymi sokami prosto z wnętrza. Dymu robi dużo, chyba żadna mafia we Włoszech się nie umywa, nawet nie próbują z nią zadzierać. Za ochronę nie musi płacić...

Generalnie Etna najczęściej nie jest groźna, ale lepiej nie widzieć jej, jak się wkurzy. To chyba jak z każdą kobietą...

 

Nevado del Ruiz, Kolumbia (VEI 3)


To jeden z największych morderców wśród współczesnych wulkanów. W zasadzie nie wiadomo co tam u niego słychać, ale zlekceważenie tego, na pierwszy rzut oka wypierdka, zaowocowało zmniejszeniem populacji o całe 30 000 istnień. Co gorsza... była to naprawdę straszna śmierć...

Bezpośrednio moc wybuchu tego wulkanu w 1985, ze względu na jego lokalizację, nie niosła wielkiego zagrożenia. VEI=3 jest groźne blisko wulkanu, bo można nie zdążyć się schować przed bardzo niebezpiecznym kurzem o niemałej temperaturze, który na dodatek się jeszcze szybko porusza.

Wulkany to władcy innych zjawisk, które lubią nas dziesiątkować. Wyżej przedstawione chamidło postanowiło posłużyć się... błotem. Położony jest wysoko, bo około 5300 m n.pm. i oblodzony. Wykorzystał to. Spływy piroklastyczne wywołane wybuchem, stopiły masy śniegu i takie błota (tzw: lahary) spierniczyły na dół z dużą prędkością. Wiele, wiele ton błota pognało na dół. Potrafiły dotrzeć aż 100 km od wulkanu, ale niektóre miejscowości były bliżej... Nocą, gdy wybuch nastąpił, ludzi śpiących w tych miejscowościach, obudził ryk mas błota. Lahary wkroczyły i pochłonęły wszystko, miały wysokość wielu metrów. Ludzie w piżamach wyskakiwali z domów, wprost pod błotnisty taran. Takie błoto wulkaniczne szybko tężnieje. Zabetonowani żywcem ludzie, dusili się, jedni umierali szybko, drudzy powoli - godzinami. I pomyśleć, że to tylko głupie błoto, a nie chmury gorących skał i popiołów...

Naukowcy to zazwyczaj inteligentni ludzie i ostrzegali, że ten wulkan, może być śmiertelnie groźny. Właśnie z tego powodu, że jest wysoko, a nie, że straszliwie wybuchnie i spali wszystko. Ludzie zlekceważyli te ostrzeżenia i zapłacili najwyższą cenę.

 

Soufrière Hills, Monserat (VEI 4)

Głośny ostatnimi czasy, bo 1995-1997. To wulkan eksplozywny - klasyk. Zresztą, zobaczcie na filmie co wyczynia. Siłę tego wybuchu mierzy się już w MT (megatony), czyli jednostki używane do określania moc bomb termojądrowych.

Uczynił tę wyspę niemal wymarłą i na szczęście, dzięki temu, że jest na wyspie, ,,tylko'' tyle zrobił.

 

Mount St. Helens (góra Św. Heleny), USA (VEI 5)

Właściwa część filmu zaczyna się od 1:00. Tym samym koniec żartów. Zaczynam omawiać wulkany, które są naprawdę groźne, nawet w promieniu setek km i to nie tylko dla lotnictwa... wieże kontroli lotów także powinny się już bać!

Ta wielka piekielnica dała o sobie znać w 1980 roku. To góra o objętości kilku sporych szczytów w Tatrach. Pewnego dnia w 1980 roku, nastąpił mały wybuch pary. Po czym, góra, zaczęła się naburmuszać od strony północnej. No po prostu jej gul skoczył. Na szczęście naukowcy tego gula zauważyli i zdążyli ewakuować ludność - prawdziwa erupcja nastąpiła 2 tygodnie później.

Najpierw obsunęła się ogromna ilość ziemi z góry. Zsuwająca się ziemia odsłoniła silnie eksplozywną magmę siedzącą sobie najlepsze wewnątrz wulkanu. Wówczas, nastąpiła erupcja, o sile około 20 MT (VEI=5). Była to erupcja szczególna, ponieważ pierwsza fala uderzeniowa, czyli podmuch gorących skał, pyłów i samej magmy, poleciała nie w górę, a w poziomie, niczym wystrzelony z broni pocisk. Ludzie nazwali to terminem ,,lateral blast'' - poziomy podmuch. Owy podmuch, najzwyczajniej w świecie, powalił i zrównał z ziemią lasy i tereny o powierzchni większej niż ma Powiat Chrzanowski. Mówię powalił - drzewa były połamane jak zapałki, budynki zrównane z ziemią. Po godzinie, wulkan wybuchnął także ,,zwyczajnie'' - czyli w górę. Popioły spadały na miasta oddalone o setki mil.

Bilans pobudki tego wulkanu jest dla ludzkości względnie szczęśliwy. Dzięki odludnej jego lokalizacji, wczesnej ewakuacji, zginęli tylko, bardzo związani ze swoimi miejscami bytu, ludzie mieszkając w okolicach wulkanu, którzy odmówili ewakuacji, oraz gapie, którzy wiedzieli, że coś się szykuje i chcieli to zobaczyć. Zapomnieli tylko o tym, że to mogło być coś, co ostatni raz zobaczą na oczy w życiu.

Wulkan odkichnął 1 km³ materiału wulkanicznego, potężny ,,lateral blast'' i całkowite ,,efekty'' erupcji ,,wyceniono'' jedynie na VEI=5. Taki wybuch stanowi bezpośrednie zagrożenie dla ludzi oddalonych o setki km.  W obecnej chwili wulkan jest monitorowany i aktywny - zieje gazami non stop. Mało tego - w tempie paru metrów dziennie, przybywa mu utraconego szczytu, bo z jego wnętrza wynurzają się ,,kopuły lawowe''. Za ileś lat, gdy góra naładuje naboje i odzyska dawną wielkość, znowu będzie gotowa do strzału... a wtedy biada kolejnym gapiom...

 

Pinatubo,  Filipiny (VEI 6)

Wymowny widok, prawda? Takiego bąka w 1991 roku, czyli całkiem niedawno, puścił wulkan Pinatubo w Filipinach. Miejscowa ludność nie wiedziała, że jedna z gór nieopodal, to w ogóle wulkan. Nie ma w tym nic dziwnego - wulkan spał od kilkuset lat. Ludzie tyle nie żyją, więc skąd mogli wiedzieć, że komuś groźnemu w okolicy właśnie budzik zadzwonił.

Wulkan spowodował potężny wybuch jak widać na zdjęciu. Jego spływy piroklastyczne i opad popiołów najechały na kilka baz wojskowych USA nieopodal - oczywiście dzielni amerykanie dali nogę. Nie chcieli weryfikować scenariuszy filmów z Hollywood, czy znowu ocalą świat. Wybuch, oceniany na VEI=6, wyemitował tyle pyłów, że spowodował anomalie pogodowe na kilka lat. W 1992 mieliśmy w Polsce marne lato z hektolitrami deszczów - wiem, bo pamiętam. Teraz już wiecie, komu to zawdzięczacie.

Opad popiołów dużo miast w Filipinach nawiedziły. Zawaliły setki tysięcy dachów. Bo popiół wulkaniczny, to nie jest jakiś zwykły popiół, niczym po spaleniu papieru. To skała. Ciężka, agresywna i groźna. Nie tylko potrafi uporać się z potężnymi silnikami samolotów, ale też, 20 cm takiego popiołu, jest w stanie powalić dach skuteczniej, niż u nas śnieg powalił parę lat temu dach hali w Katowicach, co było o tym głośno w mediach.

O potędze wybuchu tego wulkanu, niech świadczy fakt, że pomimo, iż erupcja trwała 3 dni, to jej efekty dotykają tamtejszych mieszkańców do dziś. Wulkan ,,rozsypał'' w około siebie ogromne ilości materiału wulkanicznego - po dziś dzień, obfite monsunowe deszcze, wypłukując to, są w stanie powodować spływy laharów, czyli wulkanicznych błot, którymi posłużył się Nevado del Ruiz zabijając prawie 30 000 ludzi. Lahary zakopały już wiele wiosek pod wulkanem i wiele jeszcze zakopią po deszczach. Nie wiadomo w ogóle, czy ten koszmar kiedyś się skończy dla tych ludzi.

A Pinatubo? Narozrabiał i poszedł spać... na kolejne kilkaset lat.

Ciekawostka: w czasie tej erupcji, wulkan prawdopodobnie wyemitował więcej CO2, niż cała ludzkość przez okrągły rok.

 

Tambora,  Sumbawa - Indonezja (VEI 7)


Gdy kliknięcie na zdjęcie, zobaczycie w powiększeniu otwór tej wiedźmy. Ma chyba średnicę do 10 km, no zresztą pięknie to widać. Obudziła się ona w 1815, zgładziła 120 000 ludzi, spowodowała anomalie klimatyczne na całej planecie  i takie tam. Jak na swoje ,,możliwości'' to zabiła naprawdę mało ludzi - wszystko przez to, że znajduje się w bardzo odludnym miejscu. Wyrzuciła 100km³ materiału wulkanicznego - znaczy 100 razy więcej, niż Góra Św. Heleny.

Swą nazwę wzięła od lokalnego ludu tubylców, których żywiła przez wieki. Wiadomo, ziemie wulkaniczne są bardzo żyzne - tubylcza ludność, dość dobrze rozwinięta, korzystała z tego, nie wiedząc chyba, komu to tak naprawdę zawdzięcza. Ale wulkan dał, wulkan zabrał - w czasie tej erupcji, zgładził cały ten lud. Szkoda ich, ale z drugiej strony my umieramy cierpiąc latami na nowotwory i choroby serca. Ich zabrał ich żywiciel, szybko i często bez bólu. Trudno to osądzać.

To najpotężniejsza erupcja w czasach historycznych. Gdyby zdarzyła się dziś... całe półkule musiałby odwoływać loty, a biura podróży wiedziałyby, że następne lata będą ciężkie dla upraw i zarobków. Wulkany o takich mocach wybuchają raz, na wiele tysięcy lat. Miejmy więc nadzieję, że Tambora nie ma siostry, której zechce się wstać na chwilę, za naszego życia.

 

Toba,  Sumatra - Indonezja (VEI 8)


Dochodzimy do najlepszych z najlepszych. Cichych władców naszej planety. Do superwulkanów. Zdjęcie powyżej, przedstawia jezioro Toba - to pozostałość po superwulkanie, który z siłą VEI=8 (2800 km³ materiału wulkanicznego) wybuchnął około 75 000 lat temu, powodując nuklearną zimę, przyspieszając epokę lodowcową i stawiając nasz gatunek na skraju wymarcia. Gdyby ludzkość chciała skonstruować bombę jądrową o podobnej mocy, ta musiałaby mieć moc około 100 GT (gigaton).

Zdjęcie powyżej, to zdjęcie satelitarne - tak, to ogromne dziursko widać z kosmosu, a to właśnie jest krater takiego wulkanu. Równie dobrze, kraterem superwulkanu może być cały Powiat Chrzanowski - idealnie wielkością powierzchni terenu pasuje. Takie wulkany wybuchają raz, na dziesiątki lub setki tysięcy lat. Raz, ale porządnie.

Superwulkan Toba dziś tylko głośno chrapie - czyniąc owym chrapaniem, w okolicy tsunami (np to: 2004 roku), albo częste trzęsienia ziemi i mniejsze wybuchy wulkanów, jak choćby Tambory czy Krakatau, a dziś - Anak Krakatau.

Naukowcy podejrzewają, że istineje drugi, coraz bardziej aktywny - Yellowstone. Tak, ten słynny park w USA. Ostatni wybuch miał miejsce około 640 000 lat temu. Yellowstone albo więc chrapie, albo zdażył się mu chwilowy bezdech senny, który mamy nadzieję, że go nie obudzi. Bo scenariusze wybuchu są różne, te pesymistyczne nawet Hollywood w swoich filmach katastroficznych chyba nigdy nie rozważało...

 

Parę słów na koniec

Jak widzimy, obecnie wulkan na Islandii, który paraliżuje Europę, to niemowlak. Jedynie głośno krzyczy, ale może obudzić rodzeństwo, rodziców... dziadków. Jest dlatego taki uciążliwy, bo sprzyja mu wiatr. Europie z kolei ten wiatr robi na złość.

We Włoszech z kolei, śpi w najlepsze Wezuwiusz - morderca Pompejów (wówczas wybuchnął z siłą VEI=6). Trudno powiedzieć, czy jest w stanie z taką siłą wybuchąć w najbliższym czasie, ale nawet VEI=3 będzie bardzo groźne i to nie tylko dla Włoch, ale dla Europy. Przy sprzyjających wiatrach, nawet dla nas.

Niedaleko Wezuwiusza jest teren zwany Campi Felgrei (pola flegrejskie). To bardzo aktywny geologicznie teren. Naukowcy spierają się czy to ,,zbiornik'' magmy dla Wezuwiusza, czy osobny wulkan. Wiele badań wskazuje na to drugie, co gorsze - że to mogło dawno temu wybuchać z siłą VEI=7. Jeżeli to prawda, to zalecam firmom ubezpieczeniowym wynosić się z Włoch. W razie erupcji nie wypłacą odszkodowań.

Eksplozja VEI=7 sparaliżowałaby i bez wątpienia zgładziła część obecnej Europy (sam wybuch, zniszczenie upraw, zatrucie wody przez opad, itp). Obecna cywilizacja jest bardzo delikatna. Klimatyzatory, samoloty, samochody, komputery - te wszystkie urządzenia wymagają czystego powietrza do działania. Strach pomyśleć co jeszcze. Potężne erupcje przykrywają tereny obłokami pyłu na wiele dni, tygodni albo miesięcy. Transport publiczny się załamie, gospodarki paru krajów również. Dawno temu, gdy wybuchnął superwulkan Toba, a żyliśmy chyba w jaskiniach, nie było to takie koszmarne dla naszego gatunku, a i tak ledwie to przetrwaliśmy.

Dlatego to, że jesteśmy w obecnych czasach tak rozwinięci, jak jesteśmy, to zasługa wulkanów. Nie przeszkadzały nam bardzo w ostatnich czasach. Ale tak jak Tambora dla swego rdzennego ludu, tak i one, mogą się w końcu obudzić i zażądać zapłaty za ten wieloletni spokój do tej pory. Bez względu na to, jak bardzo technicznie się rozwiniemy do tego czasu - nic nie będziemy mogli zrobić. Na pewno przeżyjemy, nawet wybuch VEI=8, ale nigdy już nic nie będzie takie jak wcześniej.