Prosto z politycznej siłowani intelektualnej.

Prawo i sprawiedliwość istnieje czasami w nietypowej formie. Osoby mające się za sprawiedliwe doprowadzają do tragedii. Owładnięci fanatycznym moralizmem giną w spotkaniu z mędrcem Faustem, który sprzedał duszę Mefistofelesowi. Faust w końcu jest mędrcem, a Walenty zwykłym bigotem. Przesadna moralność, która niesie ze sobą rygor despoty, przestaje być moralnością, a staje się tragiczną w skutkach gwałtownością. Taki terrorysta jak Walenty budzi się w prawdziwym piekle, który sam sobie zgotował. Faust nie może mu pomóc, kiedy ten wyzywa go na pojedynek widząc w nim diabła. Walenty przeklinając owładnięty fanatyzmem  ginie zabity przez Fausta. Zamiarem Goethego zapewne jest kara wobec Walentego za swoją zakłamaną moralność.

To moralność Walentego okazuje się być trucizną.

Faust zostaje wyrwany siłom zła przez aniołów, ponieważ: „Kto wiecznie dążąc, trudzi się, tego wybawić możem”.