Żmije, żmije wszędzie żmije… Wystarczyło, że w okolicach chrzanowsko-trzebińskiej „Tamy”, Chechła, czy jak kto tam woli nasz zalew nazywać, pojawiło się kilka tych gadów i już wszędzie mamy ostrzeżenia. W sumie taka „nagonka” medialna nie jest zła, bo ludzie może faktycznie zaczną zwracać uwagę, gdzie siadają czy wchodzą i pewnie żadne ukąszenie nikomu się nie przydaży. Jednakże gdyby już komuś się przytrafiło, to warto, żeby wiedział co zrobić. W ogóle temat pierwszej pomocy ostatnio rzadko pojawia się w naszych lokalnych źródłach informacji, toteż po krótkim namyśle postanowiliśmy z Magdą (redaktorką tegoż właśnie portalu) oddać w Wasze ręce cykl artykułów dotyczących tego, jak nie zaszkodzić, a może nawet pomóc;)
No ale wróćmy do naszej żmii. Jak żmija wygląda, sprawdzić można sobie w prawie każdej wyszukiwarce, więc nie będę się nad tym jakoś szczególnie rozwodził. Z charakterystycznych cech, przez które trudno pomylić ją z innymi wężami występującymi w Polsce, można wymienić zygzakowaty wzór na górnej części ciała (stąd też nazwa żmija zygzakowata) oraz płaską, trójkątną głowę. Oczywiście można też zwrócić uwagę na pionowe źrenice (inne polskie węże mają okrągłe), ale nie polecam patrzenia żmii prosto w oczy. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie występujące w Polsce gady(czyli także węże) są chronione, więc najlepiej nie sprawdzając czy to żmija czy nie, dać im spokój i oddalić się z miejsca spotkania.
Załóżmy jednak, że już się zdarzyło. Stanęliśmy, czy też wsadziliśmy rękę nie tam gdzie trzeba i zdezorientowany gad nas ukąsił. Co wtedy zrobić? Po pierwsze nie panikować. Wbrew temu, co można by pomyśleć, jad żmii nie jest specjalnie „silny” i jeśli tylko nie jesteśmy na niego uczuleni, nie zabije nas w kilka minut. Wręcz przeciwnie – w dużej części przypadków podanie surowicy końskiej (antytoksyna dla tego jadu) nie jest konieczne. Jednak dla własnego bezpieczeństwa lepiej znać zasady zachowania w takim wypadku i się do nich stosować. A więc do dzieła.
Po pierwsze, należy oddalić się z miejsca, gdzie zostaliśmy ukąszeni. Wąż pewnie dawno już uciekł, jednak lepiej dmuchać na zimne. Nie musimy oczywiście przesuwać się aż o kilometr dalej. Kilkanaście metrów w zupełności wystarczy. Następnie wzywamy pomoc. W tym celu dzwonimy na 112 (z telefonu komórkowego) lub 999 (telefon stacjonarny) i spokojnie mówimy, co się stało. Ważne, żeby najpierw podać naszą lokalizację, bo jeśli rozładuje nam się bateria lub stracimy zasięg, to ratownicy i tak będą wiedzieli, gdzie się udać. Ale o dzwonieniu na 112 w innym artykule;) Wracając do naszego małego ratowania. Gdy już wezwiemy pomoc, należy ograniczyć ruchomość pokąsanej kończyny (bo najczęściej zdarzają się ukąszenia w nogę lub rękę). Z resztą w ogóle należy jak najmniej się ruszać. Najlepiej po prostu spokojnie usiąść. Podczas ruchu, czy też ogólnie wysiłku, zwiększa się częstotliwość pracy serca, a co za tym idzie, jad szybciej rozchodzi się po naszym organizmie. I z pewnością nie działa to na naszą korzyść. W tym miejscu warto zaznaczyć, czego w żadnym wypadku nie wolno robić. Podkreślam – NIE WOLNO. Rany nie rozcinamy, nie wysysamy jadu ustami, nie tamujemy też krwawienia. Wraz ze swobodnym wypływem krwi (oczywiście mówimy o jej małej ilości) część jadu zostanie wypłukana. Skórę wokół rany możemy oczyścić wilgotnym gazikiem. Co do odsysania, to możemy oczywiście użyć do tego specjalnego przyrządu jak np. Aspivenin, ale raczej mało kto nosi go przy sobie. Bardzo ważne jest za to zdjęcie z pokąsanej ręki czy nogi wszelkiej biżuterii i przedmiotów ściśle przylegających do skóry. W przypadku wystąpienia opuchlizny mogą one spowodować niebezpieczne obrażenia i na pewno późniejsze ich zdjęcie będzie utrudnione. Jeśli już wykonaliście te wszystkie czynności, to gratuluję - znaczna część pracy już za wami.
W opisywanym tutaj przypadku pozostaje nam do wyjaśnienia jeszcze jedna sprawa związana z udzielaniem pierwszej pomocy - opaska uciskowa. Jej użycie jest sprawą bardzo dyskusyjną, i mimo, iż w niektórych źródłach możecie się spotkać z zaleceniami jej założenia, to ja odradzam takiej praktyki. Obecne wytyczne Europejskiej Rady Resuscytacji (dla niezorientowanych – bardzo cenionej organizacji zajmującej się m. in. opracowywaniem instrukcji skutecznego udzielania pierwszej pomocy) mówią, że opaskę uciskową stosujemy wyłącznie w przypadku wypadków masowych, amputacji urazowych albo zmiażdżeń. Zakładam również, że tekst ten przeznaczony jest dla człowieka nie mającego na co dzień styczności z ratownictwem, który nie ma gdzie nauczyć się jak prawidłowo założyć taką opaskę, przez co skutki jej użycia mogą być wręcz przeciwne do zamierzonych. Możecie również spotkać się z opisami, w których sugeruje się np. zwalnianie takiej opaski co pewien czas. Taka praktyka może jedynie spowodować dostanie się większej, bo skumulowanej ilości jadu do krwi w krótkim czasie, co zwiększy tylko ryzyko wystąpienia wstrząsu anafilaktycznego.
Ale dość tych dywagacji. Co zatem można zrobić? Ja proponuję założenie opaski Biera, czyli mówiąc prościej opatrunku uciskowego (nie, to nie to samo co opaska). Taki opatrunek wykonujemy nieco powyżej miejsca ukąszenia. A jak on ma wyglądać? Może być zrobiony z prawie wszystkiego – bandaża, chustki, smyczy do kluczy czy innego fragmentu materiału zawiązanego w taki sposób sposób, żeby delikatnie uciskał ukąszoną rękę czy nogę. Spowoduje to spowolnienie rozprzestrzeniania się jadu, nie wywoła jednak skutków ubocznych, jakie niesie ze sobą użycie opaski uciskowej. Należy również pamiętać, że w omawianym tutaj przypadku nie wolno spożywać alkoholu ani zażywać innych środków odurzających. Ziółka babci Jadzi też nie są wskazane;)
Jeśli nie jesteś osobą ukąszoną, a tylko udzielasz pomocy pamiętaj, żeby cały czas utrzymywać kontakt z poszkodowanym. Zapewnienie wsparcia psychicznego to jedna z najważniejszych, a zarazem najprostszych czynności, które należy wykonać. Pomoc możesz wezwać już w trakcie właściwych działań, istotne jest żebyś o tym nie zapomniał. Oczywiście trzeba pamiętać, że w wyniku ukąszenia może dojść do zaburzenia oddychania czy też pracy serca i w takim wypadku należy najpierw zająć się neutralizacją właśnie tych objawów. Należy również cały czas być przygotowanym do konieczności przeprowadzenia resuscytacji krążeniowo-oddechowej, czyli masażu serca i sztucznego oddychania.
Podsumowując, tak powinien wyglądać schemat naszego postępowania:
Zabezpieczenie miejsca, przemieszczenie się z niebezpiecznego terenu
Wezwanie pomocy (numer 112 lub 999)
Ograniczenie ruchomości
Oczyszczenie miejsca wokół rany
Zdjęcie biżuterii i innych uciskających przedmiotów
Założenie opaski Biera
Przekazanie poszkodowanego zespołowi ratowniczemu (pomoc lekarska)
Mam nadzieję, że po lekturze tego tekstu będziecie lepiej przygotowani na „konfrontację” z naszymi rodzimymi żmijami. A na zakończenie życzę wszystkim z całego serca, żebyście tej wiedzy nigdy nie musieli wykorzystać w praktyce;)
*Michał Zalewski - ratownik, działacz wielu chrzanowskich organizacji pozarządowych, przewodniczący Stowarzyszenia "Pro medica, prywatnie student AGH;)