Późnym wieczorem w mikołajki dodałam artykuł „Szlachetna Paczka od czytelników Chrzanowski24”, w którym zwróciłam się do potencjalnych darczyńców o zorganizowanie paczki dla ubogiej rodziny. Akcja „SZP” trwała do 10 grudnia, czasu było niewiele, a darczyńcy nie zgłaszali się. Na dodatek nie mogłam się zdecydować dla kogo paczkę zrobić, wstępnie myślałam, że będzie tego dokonywała grupa osób. Trudno, sama studiowałam listy rodzin z małopolskiego i śląskiego i ciągle nie mogłam się zdecydować, a czasu pozostawało coraz mniej, ale też i z listy z każdą chwilą znikały wpisy. Kiedy zaczynałam szóstego grudnia z 8200 rodzin pozostało jeszcze do obdarowania ponad pięćset, następnego dnia było już setka, w parę godzin później jeszcze mniej.
Nie mogłam dłużej czekać, wybrałam pomoc dla małżeństwa - Pani Marii (58 lat) i jej męża Pana Romana (65 lat), żyjących bardzo skromnie w małym zadbanym mieszkaniu w Jaworznie. Pan Roman jest po czwartym udarze mózgu, otrzymuje rentę w wysokości 640 zł. Potrzeby dla rodziny były duże, od żywności, środków czystości, pampersów, po kołdrę, poduszki, koc, pościel.
Na szczęście dla mnie w ostatniej chwili zgłosiły się dwie panie a także wydawcy serwisu Ch24. Teraz pozostały tylko zakupy, podjęłam się tej czynności jak również dostarczenia paczki na miejsce. Koniecznie chciałam osobiście poznać rodzinę dla której została przygotowana paczka, a nie oddać paczkę wolontariuszowi jak to jest w zwyczaju „SZP”. Bardzo się ucieszyłam kiedy od wolontariusza usłyszałam, że mogę sama zawieźć paczkę do rodziny, dostałam adres i telefon, i wtedy dopiero pojawiły się wątpliwości. Nigdy wcześniej nie brałam udziału w takiej akcji, nie pracowałam w opiece, nie wiedziałam co zastanę na miejscu, jak zostanę przyjęta, a przede wszystkim jak zostaną przyjęte prezenty. Żeby rozwiać wszystkie wątpliwości jak najszybciej musiałam dostarczyć paczkę na miejsce. 



A na miejscu, typowe blokowisko z czasów komuny, szare, dziesięciopiętrowe i niższe bloki, sklepy, apteka, i samochody pod blokami. 

Siedzę w samochodzie, z wyładowanym po brzegi bagażnikiem, przed  właściwą klatką schodową, przez telefon informuję Panią Marię, że już jestem. Mam zaczekać,  zejdzie na dół. Czekając denerwuję się trochę...... aż do czasu kiedy do samochodu zagląda uśmiechnięta, bardzo szczupła, drobna, skromnie ubrana, starsza kobieta, wiedziałam, że to ta właściwa osoba. Wysiadam i pokazuję załadowany bagażnik, - to wszystko dla mnie? - pyta, niemożliwe! wszystko! tak dużo! jak się cieszę! nie wierzę! Zaczęło się przenoszenie paczek, ale tym razem były jakby lżejsze, z jaką przyjemnością patrzyłam jak Pani Maria wręcz śmiga z paczkami pod windę i z powrotem. Wszystko co było napisane o rodzinie okazało się prawdą, no może przesadzili określając Pana Romana, że nie wstaje z łóżka, wstaje ale z trudem się porusza. Ileż radości sprawiło mi obserwowanie Pani Marii jak rozpakowuje kolejne paczki,   serdecznie cieszy się ze wszystkiego, kawy i słodyczy, konserw mięsnych i rybnych – o, moje ulubione, lubię w pomidorach, - będę mieć na sałatkę jarzynową na święta, - lubię słodycze, - jak się cieszę, - nie spodziewałam się. Co chwilę podchodzi do sokowirówki, i nie może się nadziwić, że ją otrzymała, - nigdy bym jej nie kupiła, nie stać mnie. Przegląda pościel i ręczniki, a z twarzy emanuje autentyczna radość. 



Pytam jak sobie radzi z tym wszystkim, - muszę, jakie mam wyjście, muszę walczyć, bo to jest walka, ze wszystkim i o wszystko. Pomaga jej opieka. Pytam o sąsiadów, czy pomagają, - nie, nie pomagają. Nie wie jak będzie dalej, oby nie było gorzej. Nie ma pretensji do życia, do ludzi, wręcz można odnieść wrażenie, że jest pogodzona z sytuacją. Jest jej ciężko, boi się o męża żeby nie dostał kolejnego udaru i nie było jeszcze gorzej niż jest. Pani Maria to bardzo dzielna i waleczna kobieta, a do tego pogodna i tak szczerze  ujmuje za serce.
Pytam w czym jeszcze by można jej  pomóc. Przydała by się suszarka pokojowa na bieliznę, wirówka, bo często ręcznie piorę, garnki  – mówi, mogę na to liczyć?- zaraz dodaje. Nie wierzy, że mogłaby to otrzymać. Przecież zdarzają się cuda, może ktoś ma w domu używane ale w dobrym stanie i mógłby podarować Pani Marii?

Na koniec jeszcze raz bardzo dziękuje, jest bardzo szczęśliwa, ściska mnie mocno. Oczywiście powiedziałam Pani Marii ile osób przygotowało paczkę i od kogo pochodzi, chciałam jej wytłumaczyć, że gdyby było nas więcej, w paczce byłoby więcej prezentów. Niepotrzebne były tłumaczenia, była zachwycona zawartością paczki. Widziałam jaką jej sprawiła radość i tą radością chcę się podzielić z darczyńcami: Lucyną, PaUlą, wydawcami Ch24. Dziękuję Wam bardzo.

Nadchodzi czas Świąt, czas miłości, przebaczenia i nadziei, może będzie łaskawy i dla Pani Marii i jej męża.