Do napisania bloga zainspirował mnie temat na forum Ch24 – wymyślenie nowego dania z kuchni polskiej. Przez chwilę zastanawiałam się, czy aby nie włączyć do forumowiczów z jakimś przepisem, ale przy okazji wzięło mnie na wspomnienia. Należę już do pokolenia, które lubi wspominać, aczkolwiek nie uważam, że to co było dawniej, było lepsze, w tym również kuchnia. Gotowanie potraw nierozerwalnie było związane z porami roku, przynajmniej dla tych mniej zamożnych.

W zimie korzystało się z zapasów, wszelkich przetworów,  kiszonej kapusty w beczce, suszonych owoców, grzybów. Inne potrawy były na stole w zimie, na wiosnę, w lecie, czy w jesieni, a wraz z potrawami inne zapachy roznosiły się z kuchni.

W zimie królowała kapusta kiszona pod najróżniejszymi postaciami. 

  • Kapuśniak, czyli, zupa z kapusty kiszonej z ziemniakami,  na golonce lub  na żeberkach, w wersji uboższej na wędzonce, czy tylko kiełbasie, w moim domu zawsze jeszcze ze skwarkami, ze świeżo stopionej słoniny.
  • Zasmażana kapusta kiszona z grzybami, schabowy, koniecznie z kością, a do tego ziemniaki polane słoninką ze skwarkami. Tak wiem, bomba kaloryczna, na dodatek ciężko strawna. Na usprawiedliwienie trzeba dodać, że nie jadło się tego na co dzień, tylko czasem w niedzielę.
  •  Łazanki z kapustą kiszoną i grzybami podsmażone na smalcu z cebulką.
  •  Oczywiście były też pierogi z kapustą kiszoną i grzybami, polane cebulką przysmażoną na smalcu, czy słoninie.

Dzisiaj, prawie całkowicie zapomniano o króliku, chyba najzdrowszym z mięs, zalecanym przez dietetyków. Najbardziej lubiłam: nóżki z królika duszone w śmietanie, do tego kopytka i buraczki czerwone z chrzanem. A innym daniem może być żurek, zakiszony w domu, na króliku, omaszczony stopioną słoninką (poprawia smak żurku).
Nie wiem, czy dzisiaj jeszcze ktoś gotuje barszcz czerwony, zabielany śmietaną, z ziemniakami?
Oprócz zapachu gotowanej kapusty, tak zapachu, bo nie była kupowana w sklepie, tylko przynoszona z beczki z piwnicy, była zupełnie inna w smaku od tej dzisiejszej ze sklepu, z kuchni roznosił się, przeważnie w sobotę, zapach drożdżowego ciasta.

Wiosna to była najbardziej uboga pora roku. Korzystało się wyłącznie z zapasów, w sklepach też był ubogi asortyment jarzyn, czy owoców. Nie wiem dlaczego, ale wiosna kojarzy mi się z zupą, tzw. ziemniaczaną. To chyba najuboższa z zup, ziemniaki pokrojone w kostkę, marchewka, cebula, zasmażka, pietruszka, ale dzisiaj dałabym wiele za talerz prawdziwej ziemniaczanki. Nigdy nie udało mi się ugotować tej zupy, takiej jaką zapamiętałam z wcześniejszych lat, tej, którą gotowała mama. Tyle tylko, że mama gotowała ją na piecu węglowym. Myślę, że ta zupa dochodziła w smaki i konsystencję na kraju pieca.

Kiedy przychodziło lato, jedzenie było bardziej urozmaicone, bogate w jarzyny i owoce, oczywiście, nasze polskie.  Potrawy gotowane w lecie były lekkostrawne, dietetyczne, jakież było bogactwo zup jarzynowych, ciast z owocami. Lato najbardziej pachniało mi truskawkami, tymi świeżymi, czy też  robionymi z nich galaretkami, dżemami, kompotami.
Późnym latem dojrzewały pomidory,  zaczynał się okres smakowania nimi. Najbardziej lubiłam  chleb z masłem i z pomidorem, a pomidorowa z własnych pomidorów, najlepsza  zupa.
Śliwki węgierki, to, najlepsze nadzienie do knedli. Czy zgadzacie się ze mną, że nie ma cudowniejszego smaku od smaku  knedla, z  gęstym, gorącym, lekko kwaśnym sokiem ze śliwki,  połączonego z roztopionym masłem i cukrem?

Jesień to była pora robienia przetworów na zimę, dlatego pachniała powidłami, suszonymi grzybami, świeżo zbieranymi jabłkami i układanymi na regałach w piwnicy.
Często też zdarzało się, że pomidory nie zdążyły dojrzeć na krzakach. Pomidory dojrzewały  w sianie, były więc wzbogacone dodatkowo o zapach siana.

Czasy się zmieniły, inaczej się gotuje, zupy nie są tak zawiesiste, coraz mniej w menu kapusty kiszonej, ciast drożdżowych. Zamiast prawdziwego soku z malin często oferują nam soki o zapachu malin, zamiast wędlin wędzonych, w składzie wędlin, dym  wędzarniczy.

Ze wszystkich stron dochodzą głosy, że słonina i masło są szkodliwe, więc smażymy na oleju, ale niestety smak potraw jest zupełnie inny. Nasze jedzenie nie jest zależne od pór roku, w sklepach przez cały rok są wszystkie warzywa i owoce. Możemy gotować zdrowe, pożywne, i lekkostrawne potrawy. Nasza wiedza dzisiaj na temat gotowania jest lepsza, warunki też mamy lepsze. Dzisiaj musimy dokonywać  wyborów z większej gamy produktów już gotowych. Możemy stosować różne kuchnie, nie tylko polskie.

Ciekawi mnie tylko, czy nasze dzieci, wnuki pomyślą kiedyś o smakach i zapachach z dzieciństwa?
 I czy święta, zima, lato, będzie się im kojarzyć z jakimś szczególnym smakiem i zapachem?

A z czym Wam kojarzą się smaki i zapachy z dzieciństwa, młodości?- zapraszam do wypowiedzi.