Moim wielkim pragnieniem,  było odbycie podróży do Normandii, krainy zamieszkałej najpierw przez Celtów,  potem Franków  i Nortmanów / Wikingów / - którzy zostali Normanami,  krainy położonej nad kanałem  La Manche.

Normandia,  jest niezwykle piękna  i malownicza,  jej wybrzeże żyje w rytmie przypływów,  które należą do największych w Europie.To kraina historyczna i słynąca z niezwykle smacznego, legendarnego, sera pleśniowego  Camembert, wspaniałego masła, soku jabłkowego, lekkiego jabłkowego cydru i mocniejszego calvadosa i doskonałych naleśników normandzkich z mąki gryczanej.

 

Normandia jest mlekiem i miodem płynąca,  a na dodatek  pachnąca  jabłkami.  To  wreszcie kraina  kredowych klifów,  lasów i łąk,  wiatru i wody, średniowiecznych klasztorów, katedr, opactw i starych dworów.

To tu znajduje się obiekt moich zainteresowań  - Opactwo  Benedyktyńskie  Saint  Michel.

Francuzi  z  dumą  nazywają  tę  nietypową wyspę  swoim cudem,  Guy  Monpassant  - " fantastycznym pałacem ", a  Wiktor Hugo " cudowną  piramidą ", Zbigniew  Herbert  jest nią również  zauroczony.

O  Saint  Michel  śmiało  można  powiedzieć,  że  to  prawdziwy cud  stworzony  przez człowieka na chwałę  Boga. Można  domyślać  się  jakże  Ci  mnisi,  kochali  i  wierzyli  w  Niego,  że  stworzyli coś  tak  fantastycznego. 

Już  z  oddali  wielu  kilometrów / jadąc D 75 / widać  wyspę  zwieńczoną kościołem,  budynkami  klasztornymi,  domami  i  elementami  fortyfikacji.Ten widok  robi ogromne  wrażenie.

W  morzu,  prawie  2 km  od  lądu,  około  80 m nad taflą wody, prawie unoszą się te monumentalne,  strzeliste budowle z kościołem zwieńczonym  wysoką iglicą  z  Archaniołem Michałem, otoczone murami obronnymi.

Do  opactwa  dojeżdża  się  groblą  o długości  1,8 km  zbudowaną  w 1879 r, na  wymyty parking  na dnie morza, bezpośrednio pod wejście opactwa.

Wyspę otaczają połacie piasku,  wygląda  jak  powierzchnia  księżyca,  trochę  tajemniczo  i niezbyt zachęcająco,  ze  względu na wiry  podobne jak w  rzece  lub jak  ulotne piaski  pustyni.

W  czasie  przypływów, nawet  grobla znika  zalana wodą, poziom morza, wznosi się i opada nawet  o  15 m. W czasie przypływu wyspa jest odcięta od lądu.

Mont  Saint  Michel to obecnie  "święte " miejsce dla turystów,  przybywają bardzo tłumnie, wszędzie słychać wielojęzyczny  gwar. Kiedy przekroczyłam bramę opactwa,  gdyby nie ludzie współcześnie ubrani, miałam wrażenie , że czas zatrzymał się kilkaset lat temu. Idąc ciągle w górę,  bardzo wąską ,  główną  uliczką - Grand Rue -  otaczały mnie doskonale  zachowane  XV wieczne kamieniczki, a w nich muzea, kawiarnie , restauracje, ze wspomnianymi wcześniej przepysznymi naleśnikami -  crepes.

A jak to wszystko się zaczęło ? przed wiekami Góra św. Michała była częścią lądu,  z  czasem teren ten zaczął się zapadać,  a cypel skalny zmienił się w wyspę, prawdopodobnie w V w. Spokój i odosobnienie tej wyspy urzekł mnichów i stała się dla nich eremem, zbudowali tutaj małą kapliczkę.

Pewnego razu ówczesnemu biskupowi Aubertowi ukazał się w śnie Archanioł Michał - najważniejsza osoba po  Panu  Bogu,  to przywódca niebieskich zastępów, to wojownik, którego moc rozjaśnia ciemność, samotność i prowadzi  będących w potrzebie.  Nakazał wybudowanie większej i piękniejszej kaplicy.

 

Biskup nie przywiązywał wagi do snu i zignorował  senne przesłanie. Wg  legendy zniecierpliwiony Archanioł  Michał  przychodził jeszcze ponoć 3 krotnie  do  biskupa  i  za trzecim razem puknął  ręką  niedowiarka  w głowę tak, że dziś jeszcze oglądając  czaszkę biskupa,  zobaczyć można małe wgłębienie.

 

Po tej  " mocnej siłowej " interwencji rozpoczęto budowę kaplicy.  Wg następnej legendy, to  sam  Archanioł  Michał  wskazał zródełko  ze słodką wodą  oraz poranną rosą wyznaczył zarys przyszłych fundamentó opactwa.

Z biegiem  lat opactwo zostaje rozbudowane i staje się ważnym ośrodkiem pielgrzymkowym.

Dopiero,  gdy z pewną trudnością, wchodzę po stromych schodach na obszar klasztoru,  to zwiedzających już wielu ubyło.

 

Tutaj wysoko na murach, wykupuje się bilet do klasztoru i kościoła, jego cena, to normalny  9 E, ulgowy,  6,50 E.

  

To benedyktyńskie opactwo bardziej przypomina tajemnicze zamczysko, kiedy momentami słońce schowa się za chmurami, niż samotnią mnichów.

Z tarasu zachodniego,  przed romańskim kościołem, roztacza się niesamowity, niezapomniany  widok, wokół widać piaszczystą pustynię, a hen w oddali,  wybrzeże i morze

W wielu miejscach te ogromne kamienne mury są omszałe,  a klasztor  to prawdziwy labirynt dziedzinców, piętrowo rozpostartych komnat, tarasów, krużganków.

       

Wędruję  przez blisko 20 ogromnych sal  na różnych poziomach, pokonując ponad  1,5 km  trasę.

W czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej mnisi zostali wypędzeni,  a opactwo zamieniona w ciężkie więzienie.

Dopiero w 1965 r budynki klasztorne oddano mnichom i od tej pory niewielka ich grupka opiekuje się głównymi zabytkami i miejscami kultu. Opactwo jest twierdzą,  która nigdy nie została zdobyta, Anglicy trzykrotnie próbowali  zająć  wyspę. Bezskutecznie.

Z  żalem  żegnam to wspaniałe,  wyniosłe  wzgórze  zwieńczone  romańsko-gotyckim  klasztorem,  zabiorę z sobą  te cudowne wrażenia, z myślą,  że napewno jeszcze raz tutaj  wrócę.