Sesja się zbliża nieubłaganie, wiec swoim zwyczajem robię wszystko byleby się nie uczyć dlatego chętnie coś napiszę. Na specjalne życzenie Jakuba, który bombarduje nas artykułami o polityce, ja dla odmiany podzielę się z Wami moimi przemyśleniami na temat edukacji seksualnej  w Polsce. 

Zainspirował mnie do  podjęcia tego tematu program "Korepetycje z seksu", który jest emitowany w TVN Style. Gospodynią tego programu jest Anna Richardson- charyzmatyczna kobieta pozbawiona fałszywej pruderii.  Odważnie, ale zarazem w ciepły i zabawny sposób uczy Brytyjczyków jak rozmawiać o seksie, obala kłębiące się w głowach nastolatków mity i udowadnia, że seks jest zabawą, którą należy umieć się cieszyć. Wielka Brytania  postrzegana jest jako kraj niestety niewyedukowany w kwestiach seksualnych- czego dowodem jest spory odsetek nieletnich matek.  Program ten edukując młodzież, ale i  dorosłych tak na prawdę wykonuje pracę innych instytucji-szkoły oraz rodziny.

Czy Polacy wiele różnią się od mieszkańców wysp? moim zdaniem nie. Jak edukacja seksualne wygląda w naszym kraju?

Przyznam się szczerze, że w całej mojej "karierze" edukacyjnej (podstawówka 6lat+3lata gimnazjum+3 lata liceum) nie napotkałam w szkole zajęć, dzięki którym młodzi ludzie mogliby świadomie rozpocząć życie seksualne. Nie licząc lekcji z wychowania do życia w rodzinie prowadzonych przez katechetkę, na których z tego co pamiętam rozmawialiśmy o pierdołach. Nie było mowy o poruszeniu kwestii antykoncepcji, chorób wenerycznych, czy ciąży.

Jakie są tego konsekwencje?

Takie najbardziej dla mnie przytłaczające to na pewno nieplanowane ciąże moich koleżanek.  Zapytane o to jakim cudem zaliczyły "wpadkę" (w dzisiejszych czasach, w których środki antykoncepcyjne jak i te mogące zapobiec ciąży-/tabletki wczesnoporonne/ są szeroko dostępne) odpowiadały: "myślałam, że się uda" , "myślałam, że zaraz po miesiączce to nie zachodzi się w ciążę". Oczywiście należy do tego dodać, że do tanga trzeba dwojga, więc i ich partnerzy (w wieku ok 28 lat) nie pomyśleli o konsekwencjach.

Polska jest krajem strasznie pruderyjnym. Tu nie rozmawia się otwarcie o seksie. "Tego" się nie robi, a jeśli już to tylko grzecznie pod kołderką w ciemnym pokoju? 

Rodzice nie rozmawiają z dziećmi, bo to temat tabu. Własna wstydliwość wygrywa z misją, jaką niewątpliwie mają do wypełnienia-przygotować swoje pociechy do życia. Seks jest częścią życia, nie ma się co oszukiwać- jedną z ważniejszych. Jak więc edukuje się młodzież? Czerpią wiedzę z Internetu, z gazet, od znajomych. Najczęściej uczą się seksualności na podstawie filmów pornograficznych, które zdecydowanie nijak mają się do rzeczywistości. W efekcie młode  dziewczyny uważają, że ich zadanie to bycie stękającym wampem w łóżku. Chłopcy natomiast traktują dziewczyny jak dmuchane lale, bo te filmy nie przekazują im odpowiednich wzorów. Nie uczą szacunku, czułości i nie ma tam mowy o miłości. Nie od dziś wiadomo, że media kreują fałszywy obraz rzeczywistości, tylko czy młodzież jest tego świadoma?

Zastanawia mnie, co musi się stać żeby ministerstwo edukacji wprowadziło do szkół lekcje wychowania seksualnego? Takie z prawdziwego zdarzenia, które nauczyłyby młodzież jak stosować antykoncepcje, jak zapobiegać chorobom wenerycznym, obaliłyby mity krążące od lat (mój ulubiony: w czasie pierwszego stosunku nie można zajść w ciąże). Czy to taki wstyd wyjaśnić jak poprawnie stosować prezerwatywy? na jakiej zasadzie działają hormonalne tabletki antykoncepcyjne? czy obalić mit dotyczący stosunków przerywanych czy kalendarzyka małżeńskiego.

Jeśli dzisiejsza młodzież nie nauczy się otwarcie i bez skrępowania pytać o sprawy nurtujące ich i rozmawiać o swojej seksualności to jak w przyszłości mają swoim dzieciom służyć radą i pomocą w tych kwestiach? Błędne koło.