Ireneusz Raś z Platformy Obywatelskiej, był inicjatorem wprowadzenia obowiązku kasków na stoku dla dzieci do 15 roku życia. Większość mediów promowało ten najgłupszy z możliwych pomysłów.

Ja zapytam krótko.

Czy widzieliście kiedykolwiek Alberto Tombę w kasku? To czołowy zawodnik, mistrz olimpijski techniki slalomu. Wiecie jak można dostać taką tyczką w głowę na zawodach? Jak uderzysz w taką tyczkę łbem z prędkością 80km/h to myślisz, że nie zobaczysz całego kosmosu z bliska? A jednak Tomba jeździł bez kasku!

Dodam, że Alberto Tomba również był inicjatorem promowania bezpieczeństwa wśród zawodników i utworzenia czegoś w rodzaju związku zawodowego, złożonego z prawników, który będzie dbał o to by jacyś głupi urzędnicy nie próbowali tworzyć chorych przepisów, głownie chodziło o przeciążanie zawodników nadmierną ilością startów, które prowadziły do kontuzji, ale nie głowy, tylko kończyn, zwłaszcza kolan. Mówił: "Należy walczyć o swoje prawa".

Dziś krótko o kaskach, bo po co się rozpisywać nad tylko jednym z totalitarnych pomysłów rządu Platformy Obywatelskiej o których już coraz głośniej! Myślę, że tym razem należy je ująć w krótką całość i zapewne niekompletną, bo ich jest masa, ale zobaczycie za chwilę jak mają ze sobą wiele wspólnego. Zobaczycie za chwilę grozę jaka czai się za ich szczytnymi hasłami. Zobaczycie wielką sztuczkę iluzjonistyczną w sugestii jaką niesie frazes "walka z pedofilią" i jeszcze większą kryjącą się za tym szczytnym hasłem patologią. Zanim to nastąpi zobaczcie tło tej całej afery.

Ostatnio słychać o planach PO, a zwłaszcza Donalda Tuska coraz bardziej krytykowanego w internecie, gdzie najwięcej jest dowodów i zestawień jego wypowiedzi, które mijają się z prawdą, wprowadzenia cenzury w internecie. Donald Tusk argumentuje to słuszna ideą rzekomej walki z pedofilią, niestety ta walka wyraźnie wpłynie na koszty internetu i na wyłapywanie tylko frajerów, którym przez złośliwość ktoś wysłał na maila dziecięcą pornografię, być może nawet służby specjalne, jak dziś można wrzucić komuś do samochodu garść marihuany i wsadzić delikwenta do więzienia.

Jest to krok do próby cenzurowania internetu i obarczenia społeczeństwa tego kosztami. Taka cenzura internetu uda się tylko w stosunku jak już mówiłem frajerów, bo internetu z punktu widzenia jego budowy, nie da się cenzurować. To sposób na zastraszenie uczciwego społeczeństwa, a nie przestępców.

A co myślicie o zwiększeniu wieku emerytalnego? Czy jeszcze nie macie podejrzeń, że przymusowe ubezpieczenia społeczne nie mają na względzie waszego dobra, lecz upchanie kieszeni i dziur wielkiej machiny biurokratyczno- socjalistycznej? Nie macie wrażenia, że podniesienie wieku emerytalnego to jakaś paranoja? Słyszę z ust szanowanych przeze mnie dziennikarzy i ekonomistów liberalnych, że nie ma wyjścia. Oniemiałem. Szczęka mi opadła. Feudalizm na całego w odmianie socjalistycznej. Przypomina to średniowiecze i odrabianie pańszczyzny.

Nie wymienię nazwiska tego ekonomisty, bo może się przesłyszałem, a naprawdę szanuję jego wypowiedzi, kiedyś liberalne.

Ręce opadają jak dajecie się robić w wała przez władzę, która argumentuje te wszystkie zabiegi słusznymi ideami, których nie da się podważyć. Nie da się podważyć słusznej walki z pedofilią. Walczcie, ale za własne pieniądze. Ja tam wolę nauczyć dziecko odpowiednich reakcji i sygnalizowania mi, że coś jest nie tak w jego środowisku do którego wysyłam go na naukę. Platforma Obywatelska mydli oczy cenzurą internetu w walce z pedofilią za którą zapłacą internauci i raczej będzie to łatanie Wielkiej Dziury Budżetowej niż walka z pedofilami. Będzie to walka z tymi, którzy ośmielą się pisać, że jest jakaś dziura budżetowa. To co ktoś umieszcza w internecie i jest na to popyt nie będzie rady, a dziecku nie zagrozi taki internetowy zboczeniec jeśli ma się odpowiednią nad dzieckiem kontrolę, taką jak zwykle jest potrzebna nad dzieckiem. Bardziej niebezpiecznie dla dziecka jest na ulicy, gdy wraca ze szkoły, a nie w internecie. Powroty ze szkoły to stała droga do domu, tę drogę może obserwować każdy. To w rzeczywistości, w realnym świecie, dziecko jest narażone na niebezpieczeństwo, a nie w internecie. Bynajmniej nie jest na to rada szpikowania ulic kamerami, jak w państwie Orwella. Prawdziwy przestępca wie, gdzie kamera nie sięga, a najciemniej jest pod latarnią. Takie argumenty można mnożyć. Nic nie zastąpi szeryfa w postaci rodzica. Tym bardziej Donald Tusk, którego intencje są wątpliwe. Wszystkie posunięcia rządu to ruchy pozorne mające na względzie łatanie ogromnego deficytu budżetowego przy pomocy frajerów i niewolników, wyciągania z nich kasy za spluniecie, za przejście w niedozwolonym miejscu. A propo niedozwolonych przejść... najwięcej wypadków jest na przejściach dla pieszych. A najciemniej jest pod latarnią. Czy nikogo nigdy nie zainteresował ten fakt?

Jak się to będzie mieć do kasków? Czy spowodują większą ilość kontuzji i wypadków śmiertelnych na stokach? Mam takie podejrzenia, że jak najbardziej. Wytłumaczenie tego zjawiska byłoby zbyt skomplikowane dla większości, zwłaszcza dla tych, którzy nie widzą związku ogromnej ilości wypadków na przejściach dla pieszych z ich ideą "bezpieczeństwa".

Oczywiście państwo opiekuńcze (nieliberalne) może zwolnić was od myślenia i odpowiedzialności tylko jakie tego będą konsekwencje? Czy Donald Tusk weźmie na siebie odpowiedzialność za wypadki śmiertelne w kaskach i kolejne przypadki pedofilii na które to zapewnienie bezpieczeństwa poszły wasze pieniądze? Czy wtedy powie, że poszło na to za mało pieniędzy? Zapytajmy od razu. Ile w takim razie pieniędzy ma pójść na skuteczne wyeliminowanie pedofilów z internetu, żeby potem nie robić nam z mózgu wody, że daliśmy za mało? Chyba to jest najmniej niepokojące przy fakcie, że będziecie musieli na to pracować dłużej i nie będziecie mieć czasu na faktyczną i właściwą kontrolę waszych dzieci.

Albo uwierzycie, że ktoś w tym przypadku Donald Tusk może załatwić za was sprawę waszego bezpieczeństwa, zajmować się pod waszą nieobecność waszymi dziećmi upychając je w jakichś instytucjach ze zdesperowanymi urzędnikami którym się jak zwykle za mało płaci, a wy będziecie pracować do końca życia na tę iluzję, albo zadbacie o swoje bezpieczeństwo za darmo i przy tym więcej spędzicie czasu na zabawie z waszymi dziećmi i kontroli nad ich rozwojem, pilnując by nie skontaktowały się pod waszą nieobecność z pedofilem.

Donald Tusk to nie jest Don Kichot z La Manchy i dobrze wie, po co macie pracować dłużej, płacić dodatkowo za internet rzekomo w słusznej sprawie walki z pedofilią, kupować kaski i płacić za nie mandaty.

Przypominacie sobie słowa Donlada Tuska: "Tylko facet który nie ma prawa jazdy , może wydawać pieniądze na fotoradary , a nie na drogi" - to była aluzja Donalda Tuska do Jarosława Kaczyńskiego, który nie ma prawa jazdy i rzekomo chciał zwiększyć liczbę fotoradarów.

Po wyborach parlamentarnych, które wygrała Platforma Obywatelska i Donald Tusk utworzył swój rząd, na drogach pojawiły się fotoradary jak grzyby po deszczu.

Nie wiem, czy Jarosław Kaczyński deklarował jakąś fotoradarową rewolucję, nigdy takiej wypowiedzi nie słyszałem, a jednak ona zaczęła żyć. Z tego co wiem, PiS to partia liberalna w porównaniu z PO. PiS deklaruje co prawda utrzymanie podstawowej socjalnej opieki państwa, ale jak mówię w porównaniu z PO to kwiat liberalizmu. PO to zbitek różnych opcji politycznych i poglądów, które utożsamia Donald Tusk. Tylko coś tu nie pasuje, bo nie wyobrażam sobie wprowadzanie socjalizmu i kar za brak kasku i jednocześnie liberalizmu - nie karania za brak kasku.

Ludzie! Jak to możliwe, żeby w mediach wykreować partię, która nie ma nic wspólnego z liberalizmem i to czuć na odległość, a ośmieszyć w typowy SBecki sposób partię neoliberalną nazywając ją całkowicie pejoratywnym określeniem - socjalistyczną.

Dziura budżetowa jest wielka i nie ma dna. Administracja państwa opiekuńczego i jednocześnie rządu Donalda Tuska pożera ją jak smok, który nie może ugasić pragnienia.

"Tanie państwo" - takie hasło przyświecało Platformie Obywatelskiej. Miało być mniej urzędników. Liczba urzędników się zwiększyła w rządzie Donalda Tuska.

Ludzie co to jest? Czy to jakiś dowcip mediów i eksperyment na głupim narodzie?

Janusz Korwin-Mikke konserwatysta i libertarianin trochę z dziwnym jedynie poglądem na słuszność monarchii, ale nie wtrącającej się do wolności obywateli, jedynie potrzebnej na wypadek wojny i obrony granic Polski, co byłoby uzasadnione w takich warunkach, ale w myśl zasady, że "władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie", musiałby przedstawić naprawdę doskonały mechanizm na kontrolę takiego władcy. Oczywiste jest, że demokracja nie ma prawa bytu jest iluzją sprawiedliwości, rozmywa odpowiedzialność itp. Dlatego należy dążyć do demonopolizacji władzy, a nie jej monopolizacji. W warunkach jednak istnienia jakiejkolwiek władzy rozwiązanie zbliżone do monarchii jest uzasadnione tylko w warunkach wojennych. Rozwiązania typu Pospolite Ruszenie istniejące za czasów złotej anarchii szlacheckiej, krytykowane przez historyków socjalistycznych, które jednak byłoby rozwiązaniem skutecznym, gdyby przywileje dotyczyły całego społeczeństwa, a nie tylko wybranej elity przez króla. Trudno jednak ulec argumentowi, że król poradzi sobie z walką na wielu frontach. Trudno ulec argumentowi, że będzie to miało wpływ na innych ludzi. Trudno myśleć, że król powstrzymałby zrzucenie bomby jądrowej na swój naród przez jakiegoś innego prezydenta, który zwykle robiłby to w zemście, za to, że zdradziła go żona z tamtym. Atak zła jest atakiem i żaden król sam nie obroni ludności. Do walki musi powstać wtedy cały naród, musi się zebrać Pospolite Ruszenie, ale trudno walczyć z bombą jądrową, która jest domeną monopolu władzy także na wielkie eksperymenty z bronią masowego rażenia za wielkie pieniądze z podatków. Kto inny jak nie władcy zaogniają sytuacje polityczne na szczeblu światowym? Nie można w takiej sytuacji myśleć co by było, gdyby była wojna? Wojna wyniszcza wszystko. Nic nie ratuje przed wojną i zmasowanym atakiem na ludność cywilną wrogich cywilizacji. Wojna jest wojną i albo ludność poddaje się najeźdźcy i z nim jakoś koegzystuje nawet w identyczny sposób jak obecnie z żerującym na obywatelach rządem, lub z nim po prostu walczy mając za sobą utworzoną jakąś armię, którą dowodzi jakiś wybraniec tejże społeczności, ale nigdy ten wybraniec nie jest w stanie walczyć za każdego, a często układa się w imię wyższej racji z najeźdźcą, tłumacząc to jakimś wyższym celem. Równie dobrze taka samą decyzję mogą podjąć zwykli mieszkańcy zaatakowani bezpośrednio. Jest jedna podstawowa różnica pomiędzy wielką monopolistyczną władzą, a władzą zdemonopolizowaną. Władza, która ma monopol, posiada też monopol na broń o ogromnej sile rażenia. Ale wróćmy do idei wolnego rynku. Oczywiście rozwiązania liberalne jakie proponuje są prawidłowe dla wolnego rynku, za cenę takich rozwiązań, mógłby nawet sobie, gdzieś tam istnieć król, który się nie wtrąca do spraw społeczeństwa, posiadający zawodową armię na którego utrzymanie przeznaczy się kilka groszy. Gdyby próbował jakichś nieliberalnych sztuczek najwyżej zostałby szybko usunięty przez Pospolite Ruszenie. Gorzej gdyby uznał jak wspomniałem, że musi mieć naukowców do budowania broni jądrowej. Myślicie, że zwykły rolnik, który nie utrzymuje jakiejś korporacyjnej władzy miałby pieniądze i czas na zbudowanie broni jądrowej przeciwko swojemu sąsiadowi? I może, nie zdawałby sobie sprawy, że jak wywali bronią jądrową w dom sąsiada to zniszczy sobie grządki z pietruszką? Lepiej jak walczy siekierą ze swoim sąsiadem o miedzę, czy lepiej jak milion rolników utrzymuje władzę, choćby demokratycznie wybraną, która jest zdolna i ma czas na myślenie co zrobić jeszcze głupiego? Czy władza demokratyczna, czy władza króla nie ma tutaj wielkiej różnicy, obie są równie niebezpieczne i obie mogą być bardzo kosztowne, a w czasie wojny obie równie tchórzliwe, sprzedajne i nieprzydatne. A i jeszcze zapomniałem o jednej bardzo groźnej władzy, nazywanej potocznie IV - mediach - to ona decyduje w demokracji jak i w monarchii na kogo należy głosować, a kto jest oszołomem.

Janusz Korwin-Mikke, swego czasu będący w UPR po próbie naprawy państwa w stronę racjonalnej polityki ekonomicznej, został całkowicie wyeliminowany ze sceny politycznej. Napiętnowany oszołomstwem i niepoczytalnością przez większość mediów służącym Lechowi Wałęsie.

Janusz Korwin-Mikke jest z wykształcenia filozofem, szachistą, pokerzystą, wszystkie jego wypowiedzi są logiczne i można z nimi polemizować i nie sposób im odebrać całkowicie racji, bo są oparte na prawdziwych przesłankach, zaś Lech Wałęsa z zawodu elektryk po zawodówce, większość czasu spędził ze śrubokrętem w ręku, większość jego wypowiedzi jest ze sobą sprzecznych i mają charakter oksymoronów, jak "jestem za, a nawet przeciw".

Kto tu jest oszołomem?

Ten kto na straży tańszego państwa i racjonalnej polityki wolnorynkowej postawiłby króla i kilku jego pomocników, czy ten za którego poczynania dziś podatnicy zapłacą ogromną cenę za dziurę budżetową, która się pogłębia dzięki rozwiązaniom nieliberalnym?

Ta cena to praca, aż do śmierci, bo wiek emerytalny 65 lat to już prawie śmierć. Ta cena to dzieci wychowane przez system w duchu systemu, narażone na bezduszną machinę instytucji niańczących, po której praniu mózgu nie będą rozpoznawać własnych rodziców, którzy i tak za chwile umrą od przepracowania.

Czy ktoś widział film Wojciecha Cejrowskiego jak opowiada o systemie emerytalnym w tzw. dzikich krajach, gdzie dziadki sobie siedzą przed domem beztrosko, bo pracują na nich dzieci, którym zostawili swój majątek pozwalający godnie żyć? Jeśli nikt tego nie widział to niech się nie wypowiada na temat przymusowych ubezpieczeń społecznych i ich filarów OFE II, III, IV, V i sam Bóg wie którym.

Dodam, że te dziadki mają często zamontowane w domach baterie słoneczne, a u nas przez 60 lat socjalizmu nikogo uczciwego na to nie stać, a jeśli stać to wypuszczony produkt na rynek daje wiele do życzenia.

Tak dla rozrywki:

Autoryzowana wypowiedź minister Fedak z 2009 roku. Minister powiedziała: "Jeżeli w przyszłości rozpoczną się prace wydłużenia wieku przechodzenia na emeryturę, to należy to robić stopniowo. Na przykład w pierwszej kolejności przesunąć obecnym czterdziestolatkom wiek przejścia na emeryturę - załóżmy o rok lub dwa lata."

Czy to nie przypomina złamania umowy przez komercyjną firmę? Ma tutaj zastosowanie Kodeks Cywilny.

Czy ci u góry mają naprawdę wszystkich za idiotów?

Dlaczego urzędnik, działający na szkodę prywatną i który bezspornie łamie prawo nie ponosi za to odpowiedzialności?

Czy tak wygląda demokracja i państwo prawa?

Czy naprawdę potrzebna nam głupia władza, wybrana przez głupich?

Ale może nie jest jeszcze, aż tak źle jak w skeczu grupy Monty Pythona (UWAGA! Niech was nie zmyli śmiech w tle) o Ministerstwie Głupich Kroków?

A może kaski, cenzura internetu i podwyższanie wieku emerytalnego to coś gorszego niż rozwijanie w hermetycznym gronie przez urzędników głupich kroków?

P.S.

Właśnie doczytałem wypowiedź Donalda Tuska na wp.pl: Najtrudniejszym zadaniem dla Lecha Kaczyńskiego jest konkurowanie z sobą samym, z własnym bratem i własnym ugrupowaniem.

Czy Lech Kaczyński to jakaś obsesja Donalda Tuska?

Czy Donald Tusk nie ma innych naturalnych wrogów, jak choćby własne decyzje i obietnice?

Dalsza część tekstu, która jest kontynuacją. TUTAJ Czyli o kobietach ciężko pracujących za darmo.