W pewien niedzielny grudniowy  wieczór, gdy do hrabiego d’Buffon zaczęły przylatywać pierwsze gołębie od informatorów z okolicznych warowni mówiące o tym, że właśnie stał się Panem na Majestacie, w Wesołym Domku i na ziemi, tej ziemi, skończyła się pewna epoka. Dotychczasowy ustrój, jak informowały listy od posłańców, poszedł w zapomnienie, a wraz z nim wesołe, nasze swojskie, własne i rodzinne rządy Stryjka. d’Buffon zatarł ręce,  Stryjaszek zapłakał i zawołał: „motyla noga niegodziwcze!”. I tak oto staliśmy się świadkami niewyobrażalnego i rewolucyjnego zdarzenia. Drugorzędnym się wydaje fakt, że i rewolucja na razie niemrawa i jej dowódca jakiś taki przaśny. Najistotniejsze, że nic już nie będzie jak dawniej.

Każdy kto w poniedziałek, po wspomnianej niedzieli, odwiedził dotychczasowy Wesoły Domek dziwił się niemiłosiernie. Otóż zwyczajowa sielankowa, beztroska i radosna atmosfera domowego ciepła w Domku, symbolizowana przez ostatni grymas urzędników w postaci zakupu i hodowli biurowej… kraba (a także krabiczki „żeby chłopu smutno nie było”), prysnął jak nadzieje Tosieka Modliszki z pobliskiego Rzodkiewkowa, gdy jego „Podróbka nr 1” nawet mandatu nie dostała. Atmosfera była na tyle grobowa, na tyle smutna i płaczliwa, że niektórzy już chcieli zmieniać przymiotnik opisujący Domek, już chcieli „Wesoły” zastępować najgorszymi, najsmutniejszymi epitetami… Żal aż było przechodzić przez korytarze w smutku i zadumie, które biły niemal z każdego pokoiku.

Bolało wszystko. Bolało, że przecież już było „pochytane”, że już się chłopaki dogadały, że już miało być „jak zawsze”. Już się Medialny Mąż szykował na stanowisko zastępcy Wujaszka, już się Czaplowy na szefa Rady Nieustającej Przy Stryjaszku Stojącej przygotowywał i uczył pilnie, przez całe ranki, roty przysięgi. Się już dotychczasowa wicewujaszkowa pakowała, już Szachista dogadywał ostatnie szczegóły frontalnego uderzenia w nieprawomyślnych i alianse z profitami konsultował. Bolało, że przecież się już udało uniknąć katastrofy, gdy Kandydat Harmonia złożył podanie o dostęp do papierów, na których kwoty dech w piersiach zapierały, że w związku z odpadnięciem w przedbiegach się po nie  zgłosił i sprawę olał. A pół Wesołego Domku modły w tej sprawie wznowiło, by ewentualne kwoty z faktur reelekcji Stryjaszka nie zaszkodziły. No i faktycznie, one nie zaszkodziły – więc tak nagle? Tak już? To bolało. Że mimo wspólnych zdjęć, mimo dywanu na ruinie Wielkich Byłych Zakładów, mimo zaplanowanego ustąpienia Szachiście miejsca po dwóch latach, gdy wiek emerytalny Stryjka byłby wreszcie przekroczony, że mimo to wszystko los taki niewdzięczny, ludzie niedobrzy, a d’Buffon tak przebiegły. Ze wygrał, huncwot jeden i  się porządkami odgraża. A Wesoły Domek swojski i rodzinny, więc porządków nie lubi za wielkich.

Stąd ten podły nastrój. Stryjek się pakuje, a zaraz ma przyjechać serwis sprzątający. Nie wysprząta on co prawda wszystkiego, ale na pewno nie ominie zdublowanych nazwisk, zasiedzianych krzeseł czy też amatorów hodowli krabów w godzinach urzędowania. Poleci kilku „zasłużonych dla sprawy reelekcji”, polecą rodziny w sekretariatach szkół, przedszkolach i pokrewnych (dosłownie!) instytucjach. Czyszczenie obejmie pewnie okoliczne imprezy, jak choćby Związek Wagonikowy, bo szczelny parasol Stryjaszka zostanie złożony i przeniesiony najpewniej do jednego z szańców w Radzie Nieustającej. Minie epoka „Wielkiego Wirdżińskiego Dworu” przez Stryjaszka pięknie skompletowanego.

Nie żeby d’Buffon był rewolucjonistą i wodzem jasno nad nami gorejącym. Nie, nie, tego niespodziewajmy się Miłe i Mili. Po pierwszym etapie porządkowania zapewne sam zacznie to tu, to tam oko przymykać, wszak jeszcze jako Wpływowy w Wesołym Domku pokazał, że on cały z nas. Jednakowoż poprzeczki postawionej wysoko nie ma, z łatwością, bez trudu wysiłku zbędnego i nawet ze swoją bufonowatością może w rok zrobić więcej, niż Stryjaszek z ekipą przez kilkanaście. Zobaczymy jak zda pierwszy egzamin z gospodarności. Może chociaż sprawdzi faktury wyciągnięte przez Kandydata Harmonię?

A co ze Stryjkiem? Posadkę do emerytury ma, ciepło mu i dobrze będzie. Pewnie z Szachistą się dalej w alianse zapląta, razem wspólnie działać zaczną w jednym organie, bo d’Buffon na zabawę fakturami się zapewne nie zdecyduje. Jednak już nigdy nie powie Stryjaszek swojemu Wesołemu Zgromadzeniu, jak powiedział nie tak wcale dawno: „Ja wiem, że Was tu jest za dużo. Ale gdzie wy beze mnie pójdziecie”. Bo pójść gdzieś będą musieli. Pewnie niedaleko. Aby przeczekać. Bo Szachista ma plan.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.