Jako się rzekło, zebrałem się w garść i nawiedziłem stare śmieci. Pierwszy szok miał miejsce zaraz po przylocie do Balic, gdzie przywitały mnie wykręcone grymasem, ni to znudzenia ni to zniechęcenia, twarze funkcjonariuszy i funkcjonariuszek Straży Granicznej. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że być może część z nich postawiono tam za karę, ale chyba ktoś powinien był im powiedzieć, że to właśnie oni wywierają to pierwsze wrażenie na zagranicznych turystach przybywających do Polski.

W trakcie tych dwóch tygodni spędzonych z rodziną trzykrotnie skorzystałem z tzw. usług komunikacji miejskiej ZKKM-u, wielokrotnie natomiast poruszałem się samochodem po drogach powiatu i województwa. I tu miał miejsce kolejny szok, dlatego ZKKM odłożę chwilowo na bok.

Być może przez te kilka ostatnich lat odzwyczaiłem się od stylu jazdy przeciętnego kierowcy, ale to co zobaczyłem na drogach przez tych kilka dni powodowało jeżenie się resztek moich włosów na głowie. Wymienię tylko:

  • mknięcie z prędkością 120km/h w terenie zabudowanym i wyprzedzanie „na trzeciego” po to aby 300m dalej zatrzymać się na najbliższym skrzyżowaniu i skręcić w prawo;

  • wyprzedzanie na moście, na podwójnej linii ciagłej, przy ograniczeniu prędkosci do 40km/h

  • parkowanie na liniach oddzielających miejsca parkingowe, albo parkowanie wzdłuż krawężnika w odległości 3m od poprzedniego samochodu, w wyniku czego na ulicy zaparkuje dziesięć samochodów zamiast dwudziestu (tu jeżenie się włosów było wynikiem tzw. wkurwu).

Dlatego właśnie pozwolę sobie nie zgodzić się ze zdaniem pana Żuradzkiego, które przedstawił na czacie, jakoby pieniądze przeznaczone przez gminy na zakup nieoznakowanego radiowozu były pieniędzmi źle wydanymi. Otóż nie – radiowozów takich przydałoby się jeszcze kilka, aby skutecznie przeciwdziałać zawyżaniu statystyk w liczbie kretynów na kilometr drogi powiatowej.

A żeby nie zrzędzić cały czas to napiszę, że zaskoczył mnie stan dróg w powiecie. Pozytywnie. W porównaniu do tego, co pamiętam sprzed kilku lat, obecny stan nawierzchni oceniam na solidną czwórkę.

No i ZKKM w końcu. Znów zaskoczenie – pozytywne. Pamiętam, że cztery lata temu jadąc z Libiąża do Chrzanowa dusiłem się w śmierdzącym autobusie z siedzeniami wysmarowanymi niewiadomego pochodzenia substancjami. Tym razem jechałem trzema różnymi liniami, siedzenia i podłoga były czyste, kierowcy uprzejmi(!) a kursy o czasie. Przydałoby się tylko zwrócić kierowcom uwagę, że być może nie wszyscy pasażerowie piszą się na powiązaną z przejazdem darmową dyskotekę. Co do wrażeń węchowych – jest lepiej, ale nie czarujmy się – większość rodaków nadal myje się niechętnie :>

Ostatni szok miał miejsce w przedostatnim dniu mojego pobytu, kiedy to z administracją ch24 w osobach Tomka i Łukasza integrowaliśmy się na chrzanowskim Rynku. Było chyba około godziny osiemnastej, gdy jeden z nich zwrócił naszą uwagę na dziwną scenkę. Oto kilka dziewczyn narodowości romskiej fizycznie zaczepiało przechodniów - mężczyzn, kobiety - szarpiąc ich za ręce, ubrania a nawet za włosy. Żeby było śmieszniej, jedna z nich całe zdarzenie filmowała(!). Dokładnie tak to wyglądało – chodziły wokół rynku i szarpały się z przechodniami. Ten z kolei szok spowodowany był faktem, że działo się to w biały dzień, w centrum miasta powiatowego, na rynku pełnym ludzi, w miejscu monitorowanym. Trwało to dobrych kilkadziesiąt minut. Czyżby Chrzanów szedł drogą większych miast Europy, montując kamery, w które nikt nie patrzy?

Na zakończenie moich żali, dziękuję Tomkowi, Łukaszowi i Darkowi za wieczory spędzone w miłym towarzystwie, co było przyjemną odmianą w trakcie dwytygodniowego pobytu wśród dzikich ;)

ciąg dalszy nastąpi