Rozmowa z doradcą burmistrza otwiera cykl wywiadów, w których publikować będziemy odpowiedzi naszych rozmówców na pytania m.in. nadesłane przez naszych Czytelników.

Dlaczego burmistrz właśnie Panu powierzył zadanie dbania o bezpieczeństwo w gminie?
Przemysław Rejdych: Od czerwca 2011 roku byłem pełnomocnikiem burmistrza ds. bezpieczeństwa
w gminie. Myślę, że burmistrz powierzył mi to zadanie, ze względu na dobre przygotowanie, a co za tym idzie doświadczenie. Współpracowaliśmy w czasach, gdy obaj byliśmy radnymi. Burmistrz pamiętał, że zależy mi na bezpieczeństwie, poznał moje działania z czasów pracy w straży miejskiej, czy pracy w krakowskiej firmie. Chcąc zwiększyć bezpieczeństwo w gminie, zaproponował mi stanowisko pełnomocnika. Powiedział, że skoro może powołać sobie od tego fachowców – takiego właśnie słowa użył – to dlaczego ma tego nie robić. Wiem, że dużo się mówi o kosztach. Trzeba jednak zauważyć, że burmistrz na poczet trzech pełnomocników odwołał jednego z dwóch wiceburmistrzów. Miał do tego suwerenne prawo jako gospodarz gminy, wygrał przecież wybory! Społeczeństwo dając panu Szczurkowi mandat zaufania, jednocześnie zaakceptowało jego wizję rozwoju gminy. Myślę, że dotychczas nie zawiódł mieszkańców.

Skoro jesteśmy przy doświadczeniu, czym się zajmował Pan wcześniej?
Przed pracą zawodową służyłem w wojsku. Z racji tego, że od wczesnych lat młodzieńczych uprawiałem sport, m.in. sztuki walki, czy trójbój siłowy, zostałem powołany do wyselekcjonowanej jednostki żandarmerii wojskowej do zadań specjalnych. Już na wstępie powiedziano mi, że to niebezpieczna sprawa, ale dużo mogę zyskać. Byłem w grupie, która zajmowała się ściganiem dezerterów, konwojowaniem niebezpiecznych przestępców. Przeszedłem prawdziwą szkołę życia. Proponowano mi pozostanie w wojsku.

Ale nie został Pan?
Nie chciałem. Po wojsku wyjechałem do Niemiec, a po powrocie trafiłem do trzebińskiej straży miejskiej, gdzie pracowałem przez dziewięć lat. Obstawialiśmy szkoły, tępiąc dilerów narkotykowych, likwidowaliśmy  nielegalne wysypiska. Najpierw byłem zastępcą komendanta, później – gdy został on oddelegowany do pracy w ZKKM – pełniłem jego obowiązki. Po rozwiązaniu z przyczyn politycznych straży miejskiej trafiłem na 12 lat do Krakowa. Pracując zawodowo byłem oddelegowany do uczestnictwa w poprawie bezpieczeństwa dla miasta Krakowa pod nazwą "Bezpieczny Kraków". Za swe działania  wielokrotnie byłem nagradzany przez prezydenta Krakowa, posiadam wiele pisemnych podziękowań. Współpracowałem z policją miejska i wojewódzką, uczestniczyłem w wielu szkoleniach, organizowanych przez policję. Odpowiadałem za zabezpieczenie m.in. dwóch wizyt papieskich, maratonów Cracovia oraz szeregu imprez masowych na krakowskim Rynku. Myślę, że burmistrz Szczurek właśnie to docenił, powierzając mi funkcję pełnomocnika, a teraz doradcy. Pamiętał również o moim zaangażowaniu w pracach komisji rady miasta, zajmującej się poprawą bezpieczeństwa i porządku publiczne.
 
Doradca to już praca w pełnym wymiarze. Uważa Pan, że w trzebińskim magistracie jest zapotrzebowania na takie stanowisko?
Tak, uważam, że jest zapotrzebowanie na takie stanowisko, wymagana jest dyspozycyjność, taktyczne działanie, znajomość problemu - to pochłania dużo czasu. Ponadto, doradca nie jest stanowiskiem urzędniczym. Burmistrzowi zależy na bezpieczeństwie swoich mieszkańców, a ja zrobię wszystko, żeby mu w tym pomóc.

Na czym polegała praca pełnomocnika i czym będzie się Pan zajmował jako doradca?
Jak sama nazwa wskazuje praca ta polega na doradztwie w zakresie bezpieczeństwa. Wymaga ona jednak przygotowywania wcześniejszych analiz, podpartych faktami. Metodologia pracy wiąże się m.in. z przeprowadzaniem wywiadów, rozmów oraz obserwacji. Stąd w taktycznym działaniu stawiam i cenię sobie indywidualne rozmowy z policjantami, sołtysami, przewodniczącymi rad osiedlowych oraz z mieszkańcami. Dzięki temu jesteśmy w stanie zdiagnozować rzeczywiste i potencjalne zagrożenia, miejsca i zachowania szczególnie niebezpieczne. Później przychodzi czas na taktyczne działanie. Moja praca ma też charakter koordynatorski, w celu poprawy bezpieczeństwa mieszkańców musimy działać na różnych płaszczyznach, stąd niezbędna jest mocna współpraca z wszystkimi służbami w tym zakresie (np. policja, straż pożarna, ośrodek interwencji kryzysowej, opieka społeczna, szkoły, instytucje kultury itp.). Moim zadaniem jest też przygotowywanie stosownych sprawozdań i wniosków dla burmistrza.

Co może doradca, a czego nie mógł pełnomocnik?
Będąc pracownikiem na umowę zlecenie nie miałem wglądu do spraw budżetowych. Teraz sam mogę nadzorować, jak dokładnie wydatkowane są środki na bezpieczeństwo w gminie, np. na płatne patrole, monitoring. Nie zaprząta to głowy burmistrza, bo ja się tym zajmuję. Kolejną sprawą jest monitoring miejski. Obecnie mamy w gminie 41 kamer i jest to najlepszy monitoring w całym regionie Polski południowej. Mamy nowoczesne kamery z obrazem HD, obrotowe i stałopozycyjne. Postanowiliśmy z burmistrzem, że będziemy to kontynuować, bo to jest świetna sprawa. Pozwala sprawnie namierzyć sprawców przestępstw i wykroczeń.

Co poza tym?
Temat komunikacji miejskiej. Chcemy, by pasażer czuł się bezpiecznie, a dostaję sygnały, że nie zawsze tak jest. Jeżdżę więc naszymi trzebińskimi autobusami, szczególnie 9 i 10 i obserwuję. Jak coś się dzieje niepokojącego interweniuję.  Rozpocząłem też współpracę m.in. ze Stowarzyszeniem "Zielona Trzebinia". Bezpieczeństwo ekologiczne jest równie ważne. Wykonuję poza tym szereg innych czynności związanych z bezpieczeństwem. Zainteresowanych, a szczególnie adwersarzy zapraszam do rozmowy  merytorycznej na argumenty.  Jeżeli ma ktoś odwagę cywilną, anonimowo oceniać moje zadania na forach internetowych i snuć fantastyczne hipotezy  niech ma odwagę spotkać się ze mną w realu. Pozdrawiam wszystkich czytelników.

Wywiad ukazał się w pierwszym numerze naszej gazety, 20.09.2013r.