Ponieważ ostatnio mam więcej czasu wolnego niż pieniędzy, muszę robić planowane zakupy niskobudżetowe, aby przeżyć stawką żywieniową 8-10zł na dzień dla 4 osób (śniadanie, obiad i kolacja), w tym małe dziecko. W większych sklepach - Tesco, Biedronki robimy zakupy raz na miesiąc, ale o tym może innym razem. Aby zrobić takie niskobudżetowe zakupy np. warzywa, owoce + jakieś ciuchy - podkoszulek dla męża, spodnie dla siebie i buciki dziecku, trzeba się nieźle nagłowi, nachodzić i naszukać. Część wolnego czasu przeznaczam zatem na spokojne zakupy i obserwacje:). To tu zaglądnę, tam porównam, to w myślach skarcę. Wydatek na spodnie dla siebie przekładam na kolejny miesiąc, bo - a nuż uda mi się pozbyć jeszcze troszkę kortyzolu i schudnąć:), i co ja wtedy zrobię z tymi nowymi spodniami rozmiaru xx...? Buciki? - zapytam szwagierki może ma jakieś półbutki niezniszczone po swojej córci albo na necie poszukam - niekoniecznie z "legro" (na które mam alergie). Pozostają zatem warzywka, owoce i podkoszulek.

Z moich obserwacji wynika, że: - jednak na targowiska należy chodzić tylko jak ma dużo czasu albo pieniędzy, - ceny są wyższe niż np. w piątek, - warzywa na placu przy PKS mają te same ceny co na Kusocińskiego, - chyba że jest środa/czwartek to na placu przy PKSie są wyższe niż na targu na Szpitalnej w te dni, a na targu na Kusocińskiego nie bywam, - na Szpitalnej lepiej kupować w czwartek niż w środę, - w środę na Szpitalnej to tylko po 10-j, bo ceny są już niższe lub też dostosowane do tego sprzedawcy, co miał najtaniej, - podkoszulki i inne ciuchy - jak nie firmowe, to wychodzi taniej kupić w czwartek na Szpitalnej niż na Kusocińskiego - za tą samą podkoszulkę - bezrękawnik: ta sama firma, ten sam materiał, tylko kolor inny na Kusocińskiego zapłaciłam 15zł, a dziś na Szpitalnej 10zł, - w czwartek potrzeba dużo cierpliwości i ostrożności by nie wyrwano Ci z ręki największego/najładniejszego kalafiora/brokuła/kapusty tudzież w tym czasie nie pozbawiono portfela (pamiętać należy - to tylko nam się zdaje, że trafiliśmy na wyjątkową okazję) - ale tylko na Kusocińskiego wszystko jest poukładane, w dużych ilościach, rozmiarach; istnieje możliwość zamówienia/wymiany czegoś na następny raz/dzień/tydzień. Mają świeże towary, a panie przy wejściach mają z pierwszej ręki: grzyby, borówki, maliny i kwiaty. I są sklepy rybne:) Ale wracając do targowiska przy Szpitalnej. Dziś widziałam, przy jednym ze stanowisk jak jakaś młoda paniusia położyła torbę na tych stołach i wybierała majtki - prawą ręką oglądała i przekładała, a lewą bach! w torbę... no to ja jej bach! kuksańca w bok i pytam głośno, co robi. A ta z bezczelnym uśmiechem "majtki wybieram". A majtki aż/tylko? po 2,50zł! Sprzedawczyni na tym nowym placu miała spodnie białe po 25zeta, gdy tymczasem obok Bułgarzy (czy też sprzedawcy innej narodowości) mieli te same po 10zł i jeszcze miała do nich "ale" że to już przesada, że za mało. A kilka stoisk dalej: ten sam fason spodni po 10zł jakaś kobiecina chciała za 5-ę kupić... Na stoisku z pościelą pan sprzedawał i zachwalał pościel - super, extra, do prania jak normalna pościel, nie kurczy się, nie coś tam itp itd. Podchodzę (trzeba kupić w przyszłym miesiącu), dotykam, a to ni bawełna ni satyna czy też kora. Więc pytam jakąś panią, co też ogląda, jak to prać, bo wzory śliczne, ale materiał nieznany. Na co sam sprzedawca, że prać normalnie jak ze zwykłą pościelą poniżej 40 stopni, bo inaczej wzór się spierze... Yyy... ja zwykłą pościel piorę od 60 stopni wzwyż. A pan mi mówi: "no bo jak się spierze po praniu, to najlepiej nową u mnie kupić". Zabrałam się i poszłam, bo nową to wolę kupić raz na 3 miesiące, ale firmową - porządną za 50-60zł i taniej wyjdzie niż co miesiąc kupować jedną za 25zeta.
Ale to jeszcze nic: dziś jakaś pani prawie całe targowisko obeszła mając przywieszony do dżinsów z tyłu strój kąpielowy kolorowy. Nikt nie zwrócił jej uwagi. Może to taka nowa forma sprzedaży/reklamy: "pokaż, co nowego masz, a potem na pupę zawieszasz"? Bezrękawnik kupiony za dychę:) - ze sztucznego materiału mieli nawet po 8zeta, ale jednak wybrałam jakość. Kalafior i marchewkę kupiłam, brokuła sobie darowałam - 4 zeta za małą główkę! Cukinia na szczęście w ogródku rośnie. Tylko za fasolkę szparagową przepłaciłam :) - cztery stoiska dalej była po 4,50, a ja kupiłam za 5zł :). Za to kg ogórków na mizerię po 0,80 zł mam :), a te na kiszone po 1,50zł - małe, jędrne, do słoika idealne. I pomidory tańsze też kupiłam u zaprzyjaźnionej sprzedawczyni. Koperek i szczypiorek na działce mi rośnie i chrzan, gdzieś tam na ogrodzie widziałam. A w sumie to dzisiaj najbardziej chciałam córci kupić te podłużne balony co w ubiegłym tygodniu kolorowe, zawijane jakiś facet sprzedawał - chciała, żebym zrobiła jej z nich dinozaura... A tu nie ma balonów i pana:(. No dobra, zakupy zrobione. Tylko gdzie moje auto? Jak parkowałam o 8-j przy Tesco obok było miejsce wolne, a to było przy "schronie" na wózki, ale tu jest 5 srebrnych innych aut!.. lukam... o jest! - no tak standard - znowu przyblokowane jakimś innym autem, a kierowcy nie ma. No to sobie poczekam, bo jak zadzwonię na komendę, to i tak znowu mi powiedzą, że wszyscy policjanci są na patrolach w terenie... I muszę czekać... Mała płacze, bo nie ma balona i jest zmęczona, reklamówka pęka, słońce w pełni, portfel pustawy... Uwielbiam parking przy Tesco, a jeszcze bardziej targowisko na Szpitalnej w czwartki. Ehhh... takie cuda i rzeczy to tylko w Chrzanowie w dni targowe...